muzyczka

sobota, 26 grudnia 2015

Świąteczna miniaturka :)

Już za dwa dni wigilia. Muszę jechać po prezent dla mojej córki. Z tego co pamiętam, ostatnio mówiła coś o jakiejś lalce. Ach... Pod tym względem nie jesteśmy podobne. Ja zawsze wolałam zabawkowe pistolety i karabiny... Około 2 godziny później byłam po zakupach. Zabawkę dla Madzi zostawiłam w aucie, a sama wyruszyłam w stronę mieszkania. Na wigilii ma pojawić się Damian - mój były mąż, Ela - moja ciocia, która bardzo pomogła mi, gdy byłam młoda, jej mąż - Michał, oraz kilku bliższych znajomych i rodzice Damiana. Mimo, że nie jesteśmy już małżeństwem prawie dwa lata, święta spędzamy razem, choćby ze względu na Magdę. Był już wieczór. Czekałam z kolacją na przylot Damiana, który miał być w Warszawie za około 20 minut. Mniej więcej po tym czasie dostałam telefon od Damiana. Prosił, abym odebrała go z lotniska. Magda bardzo chciała jechać ze mną. Ubrałyśmy się, po czym wyszłyśmy z mieszkania. Na szczęście Madzię zagadała jakaś jej koleżanka, dzięki czemu mogłam schować lalkę w ,,bezpieczne miejsce".
Kilkanaście minut później byłyśmy na miejscu. Czekał tam Damian. Przywitał się z nami i mocno przytulił Magdę. Wróciliśmy do domu, zrobiłam kolację, po czym pościeliłam Damianowi w pokoju gościnnym.






Budzik wyrwał mnie z krainy snów, czas zbierać się do pracy... Moje spojrzenie padło na datę na wyświetlaczu komórki ... 22 grudnia,  za 2 dni wigilia, którą zapewnię znowu spędzę przed tv albo laptopem. Chociaż nie,  może zadzwonię do... a nie, nie będę mu zawracać głowy przed samymi świętami. Już od kilku dni próbuje zadzwonić do Dawida,  ale nie wiem czemu,  nie jestem w stanie... zapowiadają się kolejne bardzo "interesujące święta". Dobra,  koniec tych rozmyśleń. Trzeba  zbierać się do pracy.
Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i wypiłam kawę,  po czym udałam się do redakcji. W pracy nic  ciekawego się nie dzieje. Brakuje mi trochę pracy w policji i moich przyjaciół.  Tutaj nie mam z nikim jakiś bliskich relacji. W końcu po 4 godzinach pracy udałam się na przerwę, poszłam do pokoju socjalnego by zrobić sobie kawę. Gdy włączyłam czajnik, by woda się zagotowała,  wszedł Nataniel, jedyny człowiek z którym można tutaj normalnie pogadać.
 -Hej Olka.
 -Hej - powiedziałam 
 -Jak tam plany na święta? - spytał. 
 -No cóż,  pojadę do kuzynki.  - Skłamałam. W zeszłym roku jak mu powiedziałam, że będę siedzieć przed TV, to zaprosił mnie na święta do siebie. 
 -Och,  no cóż,  cieszę się ze tym razem nie masz zamiaru spędzić świat przed telewizorem - zaśmiał się. 





Następnego dnia musiałam iść do pracy. Pracowałam akurat nad sprawą pewnego zabójcy. Miałam kilka dowodów, wskazówek - teraz wystarczyło to tylko poskładać w jedną całość. Zajęło mi to kilka godzin, ale w końcu wyznaczyłam mordercę - Był nim Bartosz Wisła, brat ofiary. Powiedziałam to szefowi, a ten zadowolony powiedział, że zaczniemy poszukiwania. Udałam się na jego miejsce zamieszkania, jednak nikogo tam nie było. Weszłam, żeby przejrzeć jego rzeczy. Okazało się jednak, że w mieszkaniu były puste meble. Udałam się więc do jego rodziny. Teoretycznie nikt nic nie wiedział, jednak udało mi się przekonać jego mamę, starszą kobietę, aby powiedziała nam, gdzie przebywa jej syn. Wyjaśniła, że wyjechał on do Gdyni. Powiadomiłam o tym szefa, aby ten wysłał ludzi właśnie tam. Powiedziałam mu, że mogę też jechać, jednak odmówił. Kazał mi wrócić wcześniej do domu, co mnie bardzo ucieszyło. Wróciłam do domu i wzięłam się do robienia jedzenia. Damian wcześniej kupił potrzebne produkty. Na stole zawitają pierogi, karp, barszcz czerwony, oraz inne przystawki - czyli w sumie standardowo. Poprosiłam Damiana o pomoc i razem zajęliśmy się gotowaniem                        







Po pracy udałam się na małe zakupy, gdyż lodówka w domu już prawie świeciła pustkami. Weszłam do pierwszego, lepszego supermarketu. Gdy kupiłam wszystko, co potrzebne, wróciłam do mieszkania i wzięłam się za gotowanie. Ugotowałam barszcz czerwony na kilka dni i ulepiłam trochę pierogów, po czym  wzięłam  się  za sprzątanie mieszkania. Nie zajęło  mi  to  dużo  czasu, raptem niecałą  godzinę. Kolo godziny 21 umyłam się, położyłam do łóżka i poszłam spać.
,,Boże, czyżby ktoś  cierpiał  na bezsenność" -Pomyślałam, gdy obudził mnie dzwonek do drzwi, Narzuciłam  na siebie  szlafrok  i ledwo  przytomna poszłam sprawdzić, kto się dobija o tak  późnej  porze. Była  to moja  sąsiadka. 
-Hej  Olka,  przepraszam  że  tak   późno, ale  mam do  Ciebie  pilna  sprawę. 
-Hej Natalia, nic się  nie  stało. Może  wejdziesz?  - zaproponowałam 
-Nie,  ja tylko na chwilę. Czy  mogłabyś  mi  poszukać  informacji na temat  tego  gościa?  - powiedziała  i podała  mi teczkę. Przejrzałam  ją i powiedziałam.
-Pewnie,  to  żaden  problem.  Na kiedy  to  potrzebujesz? - spytałam
-Najlepiej  od  razu  po  świętach - powiedziała, po czym jeszcze chwilę pogadałyśmy i udałam  się  na spoczynek. Przynajmniej  w te  święta  nie  będę  się  nudzić.








To już ten dzień. Wigilia. Naszykowałam stół na którym postawiłam potrawy. Za około pół godziny powinni być już wszyscy goscie. Ubrałam się w bardziej elegancki strój, a Madzi nałożyłam śliczną sukienkę. Damian założył koszulę z krawatem. Wszyscy byliśmy gotowi. 15 minut później do mojego mieszkania zapukała moja ciocia, której zawdzięczam naprawdę wiele. To dzięki niej jestem właśnie tutaj. Przywitaliśmy się i gadaliśmy, czekając na rodziców Damiana. Mili ludzie, chociaż chyba nie przypadłam im do gustu. Około 20 minut później przyjechali wcześniej wspomniani ludzie. Przywitali się z nami, po czym położyli prezenty pod choinką.
Kilkanascie minut później przełamalismy się opłatkiem, po czym zasiedliśmy do stołu. Około 30 minut później był czas na prezenty.Madzia dostała lalkę ode mnie, zabawkową kuchenkę od Damiana, wielkiego misia od Eli i Michała, oraz kolejną lalkę od rodziców Damiana. Potem rozpakowaliśmy resztę prezentów. Został ostatni. ,,Ania". Już miałam go otwierać, gdy zadzwonił do mnie telefon. Odebrałam.
-Strzelecka? Tu Andrzej Dulicki. Znaleźliśmy sprawcę. Musisz koniecznie przyjechać na komendę, aby go przesłuchać.
-Ale szefie, jestem właśnie w trakcie kolacji wigilijnej. Nie może zrobić tego inny agent?
-To ty prowadzisz tę sprawę, więc ty musisz go przesłuchać. Zjaw się punktualnie za 20 minut.
W tym momencie telefon rozłączył się.
-Kto to był? - Spytał Damian.
-Mój szef. Muszę jechać do pracy, przepraszam.
-Akurat dzisiaj? -Spytała Monika, matka Damiana.
-Znaleźli zabójcę, muszę go przesłuchać. -Powiedziałam w oczekiwaniu odpowiedzi, której nie dostałam.
Przebrałam się szybko w ubrania do pracy, po czym powiedziałam cicho do Madzi:
-Przepraszam.
Gdy miałam już wychodzić, zatrzymał mnie wyraźnie zawiedziony moim zachowaniem Damian.
-Wiesz, że popełniasz ten sam błąd, co twoi rodzice? -Spytał, ale nie odpowiedziałam i z wyrzutami sumienia wyszłam z mieszkania.










Jak mi się  nie  chce  wstawać. Wyciągnęłam  rękę  spod  ciepłej  kołdry,  aby  sprawdzić  która  godzina. Dobra,  jest  10, przydałoby  się  wstać, zjeść  śniadanie i wrócić  do  pracy.  Wczoraj byłam  w archiwum i w ratuszu, by  zdobyć  dokumenty  których na 100% nie znajdę  w internecie. Udałam  się  w kierunku  kuchni gdzie  zrobiłam  sobie  herbatę  i chleb  z dżemem. Gdy  jadłam, mój wzrok utkwił na kalendarzu.  No  tak,  dziś  24 grudnia... Wigilia. Zastanawiam  się  czy  nie  zadzwonić  do Dawida... Może lepiej nie... Gdy  zjadłam  śniadanie wyciągnęłam  zdobyte  dokumenty,  wzięłam  laptopa  i zaczęłam  spisywać  wszelkie  informacje, które  przydadzą  się  Natalii. Natka jest  agentką  FBI  i czasami  prosi  mnie  o pomoc,  ponieważ  wie,  że potrafię  znaleźć  rzeczy  niemożliwe  do odnalezienia. Facet  nazywa się  Bartosz Wisła. Z tego co się  dowiedziałam, to jest  podejrzany  o zabójstwo  własnego  brata, a w przeszłości  był  często  karany  za bójki i kradzieże. Miał  również  problemy  z narkotykami.  Gdy  skończyłam  pisać  była  godzina  18. Podgrzałam  sobie  barszcz, a gdy  go zjadłam,  ubrałam  buty, kurtkę  i wyszłam  na spacer do pobliskiego  parku.  Usiadłam  na ławce  w moim  ulubionym  miejscu  i zagłębiłam  się we wspomnieniach

-Mamo, dlaczego my nie  obchodzimy świąt jak inne rodziny?  - spytałam -Ponieważ  tata  ich nie  lubi,  a ja  się  z nim  zgadzam. Idź  do swojego  pokoju - powiedziała. Tak zrobiłam. Moi  rodzice  nigdy  tu  nie wchodzili  i dobrze,  bo  dzięki  temu  mogłam mieć  tam małą  choineczkę,  którą  dostałam  od koleżanki.
Pamiętam  że  tylko raz  się  o to  spytałam , miałam  wtedy  5 lat.  W ukryciu  przed  nimi,  w swoim  pokoju co roku robiłam sobie skromna wigilię, dopóki  mój  tata  się  o tym  nie dowiedział. Miałam  wtedy  14 lat,  gdy wszedł  do mojego  pokoju.  Zrobił  mi okropną  awanturę. Niewiele  z tego  dnia  pamiętam, ale to właśnie  to wydarzenie zainicjowało  we mnie  chęć  ucieczki. Pamiętam  również  jak Dawid  zaprosił  mnie  do siebie  na święta. Było to na tydzień przed wigilią, pamiętam  ze  pracowaliśmy  wtedy nad tym, by znaleźć  dilera, gdy  ten  się  mnie  spytał  czy  mam plany  na święta, powiedziałam  mu wtedy  ze  pewnie  będę  uzupełniać  papiery. Do dzisiaj  pamiętam jego słowa, że ,,nie  po to mam wolne w święta, aby pracować, ale żeby odpocząć". To właśnie  wtedy  zaprosił  mnie do siebie.  To były  moje  najlepsze  święta. 
Ale  dziś jestem tutaj, czasami  dopada  mnie myśl,  czy  dobrze  zrobiłam,  że  odeszłam  z policji.  Czy  nie lepiej  byłoby  żebym  tam  została? I pytanie, dlaczego odcięłam się od Dawida?... -Wesołych  Świąt - powiedziałam  cicho  sama do siebie  i wróciłam  do  domu.








Wróciłam do domu około 22. Wszyscy się już rozeszli, Magda i Damian zasnęli, a pod zgaszoną już choinką nadal leżał prezent przeznaczony dla mnie. Niepewnie podeszłam do niego i zaczęłam go otwierać. W środku był piękny rysunek zrobiony przez Magdę, moje zdjęcie z dzieciństwa podarowane przez Elę, oraz wspaniały naszyjnik od Damiana. Wtedy zrozumiałam, że mój były mąż miał rację. Popełniam ten sam wielki błąd, co moi rodzice. Poświęcam więcej czasu pracy, niż rodzinie. A to ona jest najważniejsza.


*********************************************************************************
Dzisiaj trochę inaczej :)
Mamy nadzieję że się spodobało :)
Z okazji świąt Bożego Narodzenia i nadchodzącego nowego roku chcemy wam życzyć miłych i radosnych świąt, spełnienia marzeń, zdrowia, szczęścia oraz tego, abyście wytrwali z nami do końca :)
Pozdrawiamy
Amelka :)
I
Olka <3<3<3

sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 20 "Podejrzany"

Obudził mnie budzik w telefonie, który nastawiłam na 7.30. Przez chwilę jeszcze wylegiwałam się w łóżku. Niezbyt mi się chce z niego wstawać, szczególnie gdy przypomniałam sobie mój wczorajszy wybuch... Po 10 minutach w końcu wstałam z łóżka i ubrałam się, po czym wysłałam sms'a do Dawida. Już miałam wyjść z pokoju, gdy usłyszałam pukanie. Otworzyłam więc drzwi za którymi stał Wiktor
-Cześć Olka. Jesteś gotowa? - spytał
-Hej, tak.
-To co, najpierw idziemy na śniadanie i stworzymy jakiś plan działania?
Zeszliśmy na parter do restauracji, gdzie zamówiłam sobie omlet z powidłami śliwkowymi a do tego herbatę z cytryną. Wiktor natomiast wziął sobie jajecznice z boczkiem i cebulą a do tego kawę.
-To od czego zaczniemy? - spytał
-Dzisiaj udamy się na ten uniwersytet w którym byłam na wymianie, a potem zobaczymy. 




Około 30 minut później byłam na komendzie. Przywitała się ze mną Barbara, która zauważyła mój zły humor.
-Hej Ania, wszystko w porządku? -Spytała Barbara.
-Tak, po prostu...
-Co jest?
-Ten psychopata zabił kolejną osobę. Tym razem 8-letnią dziewczynkę. A ja nadal nie wiem, kim on jest. - Odpowiedziałam.
-Kimkolwiek on jest, działa bardzo sprytnie. Nie obwiniaj się o śmierć tamtej dziewczynki. To nie twoja wina.
-Może i tak.... - Powiedziałam cicho, po czym pożegnałam się z Barbarą i udałam się w stronę gabinetu.

-,,Przede mną nie uciekniesz Ali".... - Cały czas myślałam o tym zdaniu. Gdy siedziałam tak zamyślona, poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
-O czym tak myślisz? -Usłyszałam głos Tomka.
-O tej dziewczynce.
-No tak, Barbara mi powiedziała. Przykro mi.
-Gdybyśmy go znaleźli wcześniej, ta dziewczynka by żyła.
-To prawda, ale nie możemy się obwiniać. Trafiła nam się wyjątkowa szuja.
-A po co przyszedłeś?
-Po pierwsze, pocieszyć cię. Po drugie, Barbara prosi żebyś do niej poszła.
-Okej, dzięki za informacje.
-Dobra, ja to lecę, Dawid coś ode mnie chce. Cześć.
-Cześć.



Od razu po śniadaniu udaliśmy się na uniwersytet, gdzie mamy się spotkać z pewnym wykładowcą, który podobno wie co się wydarzyło, gdy byłam na wymianie.
Szliśmy pustym korytarzem w kierunku gabinetu profesora Kruka. Drzwi otworzył nam na około sześćdziesięcioletni mężczyzna.
-Dzień dobry nazywam się Daniel Kruk - powiedział, gdy weszliśmy do gabinetu.
-Dzień dobry, Aleksandra Wójcik a mój to towarzysz, Wiktor Wichura - powiedział.
-Może usiądziemy? - spytał.
Usiedliśmy na kanapie, a profesor usiadł na przeciwko nas.
-No to teraz powiedzcie, dlaczego chcieliście się spotkać.
-Mamy kilka pytań, a pan jest jedyną osobą która może na nie odpowiedzieć - powiedział Wiktor
-Więc pytajcie...
-6 lat temu byłam tu na wymianie między studenckiej, ale nie wiem dlaczego nic z tego nie 
pamiętam. Chciałam się pana spytać co się wtedy wydarzyło.
Profesor Kruk wstał z fotela i podszedł do okna. Przez jakiś czas nikt nic nie mówił.
-Niewiele wiem na ten temat gdyż sprawa została objęta ścisłą tajemnicą, ale powiem to,
 co wiem. - powiedział i ponownie usiadł na swoim fotelu.
-Tego dnia gdy doszło do twojego wypadku ktoś zamordował studentkę, z tego co wiem to dotąd nie znaleziona mordercy
-Ale co mam z tym wspólnego? - spytałam zdziwiona.
-Nie wiem, może zobaczyłaś coś, czego nie powinnaś.- powiedział.
-Ale dlaczego mnie okłamano? Czemu nikt nie powiedział mi, co tak naprawdę się stało?
-Na te pytania niestety nie umiem ci odpowiedzieć, ale radzę poszukać czegoś na temat twojego ojca i swojego pochodzenia, a przede wszystkim znajdź informacje na temat tego morderstwa.
-Ale jak to możliwe że nie pojawiło się nic w gazecie ani w telewizji na temat tego 
morderstwa? -Spytał się Wiktor, który praktycznie przez większość rozmowy milczał.
-Jak już mówiłem utajniono to morderstwo.
Jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy, po czym razem z Wiktorem udałam się do samochodu.


-To co ciekawego masz? -Spytałam Barbary.
-Te fragmenty zdjęć, które znalazłaś przy ofiarach, ułożyłam je w całość. Prawie.
-,,Prawie"?
-Brakuje jednego fragmentu.
-I prawdopodobnie go mam. -Powiedziałam i podałam Barbarze fragment zdjęcia.
-Dzięki, poczekaj 15 minut, to złożę całe zdjęcie.
-Okej. Będę w moim gabinecie.

Około 10 minut później do mojego pokoju weszła Barbara.
-I co? -Spytałam.
-Zdjęcie mam, ale jest rozmazane i nieczytelne.
-W takim razie wyślę to do analizy, może trochę to ,,naprawią".
-Okej. -Powiedziała Barbara i wyszła z mojego gabinetu.







-To gdzie teraz? -Spytał się mnie Wiktor.
-Najpierw poszukajmy informacji na temat tego morderstwa, czyli udamy się na najbliższy komisariat policji, a następnie poszukam czegoś na temat mojego ojca i rodziny, choć nie wiem w czym ma nam to pomóc.
I jak powiedziałam, tak zrobiliśmy. Gdy dotarliśmy na komisariat zgłosiliśmy się do centrali.
-Dzień dobry jestem Wiktor Wichura, agent FBI. -Powiedział i podał dokument potwierdzający jego tożsamość policjantowi
-Dzień dobry sierżant sztabowy Mateusz Wisła. W czym mogę pomóc?
-Potrzebujemy informacji na temat zabójstwa studentki z przed 6 lat
Policjant sprawdził coś w komputerze i powiedział
-Sprawą tą zajmowali się wtedy aspirant Mikołaj Białach i sierżant sztabowy Monika Kownacka, proszę chwilę zaczekać -Powiedział.
Wrócił po 10 minutach i zaprowadził nas do pomieszczenia, gdzie czekali na nas już policjanci, którzy mieli nam pomóc. Usiedliśmy na krzesłach po przeciwnej stronie biurka.
-Cześć Olka - powiedziała blond włosa funkcjonariuszka.
-Hej Monia, cześć Mikołaj. - przywitałam się
-Cześć młoda, jak ja żem cię dawno nie widział.
-Oj tam, tylko 7 miesięcy - powiedziałam
-Dobra koniec tych czułości, czas przejść do sprawy. - powiedziała Monia
-Potrzebujemy wszystkich informacji na temat śmierci tej studentki. - powiedział Wiktor
Mikołaj na chwilę wyszedł z pomieszczenia, po czym wrócił z jakąś teczką i usiadł ponownie na swoim miejscu
-We krwi tej dziewczyny znaleźliśmy coś dziwnego, nigdy wcześniej się z tym nie spotkaliśmy.
-Czy to przez to zginęła? - spytałam.
-Nie, to nie przez to, morderca pociął jej nadgarstki i .... - przerwał - poderżnął gardło. 
Jak można być tak brutalnym... no jak?... Zamknęłam oczy i policzyłam do 10, by się uspokoić, po czym spytałam
-A co z mordercą? Jakieś podejrzenia, poszlaki?
Monika popatrzyła niepewnie na Mikołaja, co mi się bardzo, ale to bardzo nie spodobało.
-Ola mamy pewne podejrzenia... - zaczęła Monika
-Kto - spytałam?
-Nikodem Wójcik - powiedział Mikołaj.
-To niemożliwe... Ale jak?... -zrobiło mi
słabo. -Jak?... skąd?... - nie byłam w stanie poskładać poprawnie zdania.
-Ale co z nim? - spytał Wiktor
-Niestety, ale nie udało nam się go zatrzymać. Zapadł się jak kamień w wodę
Jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy, Mikołaj dał nam kopie dokumentów i po krótkim pożegnaniu, udaliśmy się do samochodu.
-Wiktor wracamy z powrotem, czas przyjrzeć się temu z  innej perspektywy - powiedziałam.
-Masz jakieś podejrzenia? - spytał się
-Tak - powiedziałam.
Gdy dojechaliśmy do hotelu ustaliliśmy, że wrócimy jutro samego z ran. Udałam się do pokoju, by spakować swoje rzeczy.

Gdy skończyłam się pakować, do mojego pokoju wszedł Wiktor.
-Olka może moglibyśmy się przejść? - zaproponował.
-Pewnie - zgodziłam się i udałam razem z nim do pobliskiego parku
-Powoli zaczyna mi się wszystko układać.
-Co masz na myśli? - spytał
-Te wszystkie groźby które  dostawałam, to włamanie do mojego i Anki mieszkania...
-Myślisz że?...
-Myślę, że muszę bardziej przyjrzeć się mojej przeszłości i rodzinie, jestem pewna że tam znajdę odpowiedzi na wszystkie pytania.
-A co z twoim ojcem. co o nim sądzisz?
-Jestem prawie pewna, że ma coś wspólnego z tymi morderstwami - powiedziałam.
Doszliśmy do strumyka, nad którym był wybudowany drewniany mostek, Oparłam się o poręcz.
-Wiktor, a co jeśli to prawda, jeżeli mój ojciec jest za to wszytko odpowiedzialny? - spytałam
-Ola, znamy cię i wiemy, że jesteś dobrą osobą. Nie osądzaj siebie za błędy swojego ojca jakiekolwiek by one nie były. Po za tym to na razie tylko podejrzenia
-Ale... - chciałam jeszcze coś powiedzieć, gdy on zamknął mi usta pocałunkiem, delikatnie przyciągnając mnie do siebie
Oddaliśmy się zupełnie tej chwili, później wtuliłam się w niego... Czułam się bezpieczna w jego objęciach, Wiedziałam że w razie potrzeby, mam kogoś, kto mi pomoże.
-Obiecuje ci, że zawszę będę przy tobie. - powiedział. S
taliśmy jeszcze nad tym strumykiem przez dobre pół godziny.




=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=


No i to by było na tyle, jeżeli chodzi o dzisiejszy rozdział :)
Mamy nadzieję, że wam się podobał.
Pozdrawiamy
Amelka :)
I
Olka <3<3<3




sobota, 31 października 2015

Rozdział 19 "Szmaciana lalka"

 Hejo :) Przepraszamy że rozdział tak późno ale z powodów technicznych, braku czasu i zaniku weny nie byłyśmy wstanie dać go wcześniej :(
Olka i Amelka
______________________
 Siedziałam za biurkiem do dwudziestej pierwszej, myślę że czas wracać do domu i trochę się przespać... A przynajmniej spróbować zasnąć. Po drodze do domu wstąpiłam jeszcze do jakiegoś sklepu, żeby kupić cokolwiek do jedzenia. Gdy byłam już w mieszkaniu, zrobiłam sobie kolację, wzięłam kąpiel i położyłam się spać.

Gdy dotarliśmy  do  Krakowa  było kolo godziny 20 więc pierwsze, co zrobiliśmy, to zameldowaliśmy się w hotelu gdzie mieliśmy zarezerwowane dwa pokoje.
-Dzień dobry mam tu zarezerwowane 2 pokoje jednoosobowe na 3 noce na nazwisko Wójcik,  - zgłosiłam  się  w recepcji,  Wiktor  stał  kawałek  dalej  i pilnował  naszych  walizek.
-Tak, zgadza  się. 2 pokoje i pobyt  z góry  zapłacony  -powiedziała recepcjonistka i dała  mi klucze do pokoi, po czym  powiedziała gdzie  mamy się udać. Oba pokoje były obok siebie co było nam bardzo  na rękę.
-To widzimy się  jutro o 8.00. -powiedziałam starając nie patrzyć  się  mu w oczy.
-Milej  nocy .... - powiedział, po czym weszliśmy do swoich pokoi. Pomieszczenie nie było wielkie, ale  było  za to bardzo  przytulne. Znajdowało się w nim duże  dwuosobowe łóżko, które  stało centralnie na środku pokoju. Po obu  jego  stronach  znajdowały  się  szafki  nocne a na przeciwko łóżka  stała  komoda  na której  stał  telewizor. Cały  pokój  był urządzony w ciepłych  barwach. Po prawej  stronie łóżka  znajdowały  się  drzwi  do łazienki. Wyciągnęłam  ubrania i schowałam je do górnej  półki, a wszelkie  dokumenty  i laptopa  schowałam  do dolnej  i dodatkowo  przykryłam je ubraniami... tak na wszelki  wypadek. Gdy skończyłam, udałam  się  do łazienki, gdzie  nalałam sobie gorącej  wody  do wanny.
Tak bardzo  chciałabym  żeby  to  wszystko się już skończyło. Cała  ta sprawa  zaczyna  mnie przerastać, w dodatku  Wiktor... dlaczego  ja  mu  to  wszystko powiedziałam i dlaczego  czuję,  że przy  nim jestem bezpieczna?... Dobra,  Olka uspokój  się... Wdech  i wydech... Przecież  to nic takiego, naprawdę... Starałam  się  uspokoić. Gdy  skończyłam  kąpiel  od  razu  położyłam  się  do łóżka  i zasnęłam.


Siedziałem w barze "Cierń" przy ladzie popijając drinka i czekałem na informatora. Po kilku minutach obok mnie usiadł gość na którego czekałem, gdy zamówił drinka spytałem się go
-Masz to? 
-Tak. - powiedział  i podał mi dyskretnie pendrive.
-To wszystko co udało mi  się zdobyć - powiedział.
-Dzięki.
Zapłaciłem za drinka i wyszedłem z klubu. Udałem się do domu gdzie od razu uruchomiłem laptopa i zacząłem przeglądać pliki na pendrivie,  przejrzałem wszystkie pliki  ale nie znalazłem w nich nic ciekawego. Już miałem wyłączyć laptopa gdy jeden z plików przykuł moją uwagę. Dopiero w nim znalazłem coś, co mnie zainteresowało.

Dejmon

Mafia założono przez Dylana Devilsa ur;09.03.1865 w Londynie r. 
zm; 25.09.1869 w Krakowie. Początkowo Dylan pracował dla jednej z Londyńskich mafii, dość szybko "awansował" w mafii co bardzo zaniepokoiło jego "szefostwo" więc ten gdy zauważył szansę ukradł towar z ostatniej akcji po czym uciekł do Polski w 1871 gdzie przez kilka lat siedział cicho. Dopiero w 1874 zaczął handlować narkotykami. Z początku zajmował się tym sam, dopóki nie poznał Rebeki Wisły i jej brata Arnolda (1876 r.) którzy zajmowali się morderstwami na zlecenie. Cała trojka zawarła pakt i zaczęli pracować razem, zajmowali się handlem narkotyków,kradzieżami, morderstwami itp. ...
...29.06.1879 roku ożenił się z Rebeką Wisłą która  rok później urodziła trojkę dzieci; dwóch chłopców  i dziewczynkę ...
Gdy rodzeństwo skończyło 16 lat zostało wprowadzone w życie owej grupy.... 02.12.1883. Arnold Wisła zostaje zatrzymany, a kilka miesięcy później skazany na śmierć... 1889 r. o grupie przestępczej założonej przez Dylana jest coraz głośniej, ale policja nie jest wstanie sobie z nimi poradzić. Mafia liczy sobie 32 członków ale to właśnie rodzina Devils jest tutaj kluczowym punktem... 

Jest tu mnóstwo informacji na temat tej mafii, historia jej powstania, informacje o jej żyjących i nieżyjących członkach, o ich całym działaniu...  to grupowanie było bardzo rozbudowane, cały ich system jest bardzo skomplikowany... myślę że te informacje raczej nie wiele nam pomogą ale z tego co tu widzę czwórka z nich nadal żyje... wszedłem na pliki w których każdy z Devils miał opisaną historię swojego życia. Wydrukowałem już informacje na temat Arona, Agnes i Caspiana, niestety w żadnych z tych plików nie było informacji na temat ich aktualnego miejsca pobytu  ani o tym jak się teraz nazywają. Otworzyłem ostatni plik na temat Christofera Devilsa, ale tutaj pojawiły się trudności ponieważ plik ten był nieźle zabezpieczony. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła czwarta nad ranem. Ponieważ już nic więcej nie mogłem zrobić wyłączałem laptopa i udałem się na spoczynek...


Godzina 7 rano, po zjedzeniu śniadania czytałam jakąś książkę. Chciałam się oderwać od tego wszystkiego, choćby na te 5 minut. Niestety... Wykrakałam. Miłe czytanie książki przerwał telefon.
- Anna Strzelecka, słucham. - Powiedziałam.
- Dzień dobry, aspirant Kowalczyk. Znaleziono kolejną ofiarę... 8-letnią Natalię Popiel. - Powiedział.
- Cholera... Dobra, jadę. - Powiedziałam i najszybciej jak mogłam ubrałam się.
Około 20 minut później byłam na miejscu. Była to stara, opuszczona szopa na skraju lasu. Rozejrzałam się chwilę, po czym weszłam do środka.
-Cześć Daniel -Przywitałam się ze znanym mi policjantem.
-Hej Anka, cieszę się, że tak szybko przyszłaś - powiedział i zaprowadził mnie do miejsca, gdzie znaleźli dziewczynkę. Kręciło się tam kilku kryminalnych, którzy zabezpieczali ślady. Zaczęłam się  rozglądać, ale nic nie przykuło mojej uwagi. Nagle pod jakimś starym stolikiem znalazłam szmacianą lalkę. Pewnie tej dziewczynki...  Przyjrzałam się jej bliżej i zauważyłam, że na lewym buciku cienką, niebieską niteczką był wyszyty napis "Olusia", a w kieszonce znalazłam kolejny fragment zdjęcia i karteczkę z napisem "Przede mną nie uciekniesz Ali".


 29.08.2015r.                                                    Godzina 7.30.
 W starej szopie na skraju lasu została znaleziona martwa ośmioletnia dziewczynka. Z ustaleń wynika, iż była to Natalia Popiel, podopieczna jednego z domów dziecka w BB. Tak jak w przypadku pozostałych ofiar na ciele ma nieliczne oparzenia oraz cięte rany, a na ręce napis "Następna"

                                                                                                                             




Gdy się obudziłem było koło godziny 7.30. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i udałem do kuchni, gdzie wypiłem kawę i zadzwoniłem do Tomka.
-Hej - powiedziałem
-Cześć - usłyszałem zaspany głos Tomka
-Czyżbym obudził? - spytałem ironicznie 
-Nie, skądże - powiedział po czym ziewnął
-Ta jasne. Dałbyś radę wpaść do biura za 1,5 godziny? - spytałem się.
-Tak, a o co chodzi? - spytał zaciekawiony choć dalej zaspanym głosem
-Potrzebuję pomocy doświadczonego hackera - powiedziałem
-Zaciekawiłeś mnie -  powiedział już całkiem rozbudzony
-Dobra to widzimy się na miejscu - powiedziałem po czym się rozłączyłem.








_____________________________________________________


 No i to by było na tyle, jeśli chodzi o dzisiejszy rozdział :)
Mamy nadzieję, że wam się spodobał :)
Macie już jakieś przypuszczenia, kto może być zabójcą?
Pozdrawiamy
Amelka :)
I
Olka <3<3<3



*Zdarzenia opisane w rozdziale są wyłącznie fikcją.











piątek, 25 września 2015

Rozdział 18 "Ukłucie róży"

-Cześć Anka, mam do ciebie sprawę - powiedziałem.
-Hej Dawid, mógłbyś zadzwonić później? - spytała.
-To pilne. 
-Co się stało?
-Ktoś włamał się do mieszkania Olki, raczej nic nie zginęło, ale jest w całym mieszkaniu jest okropny bałagan. Po za tym znaleźliśmy kopertę, w której była jakaś kartka. Było na niej napisane "Czyli dalej w to brniesz. To nie zbyt mądra decyzja. to ostatnie ostrzeżenie, więcej nie będzie. Nie mieszaj się w to jeśli chcesz żyć" i mała biała zakrwawiona róża.
Przez jakiś czas w telefonie brzmiała cisza
-Anka jesteś tam? - Spytałem zaniepokojony
-Tak, jestem - odezwała się
-Co się stało?
-W moim domu wygląda tak samo. Zadzwoń do Wiktora żeby pomógł wam zabezpieczać ślady, a ja poproszę o pomoc Barbarę i Tomka.
-Dobrze.
Rozłączyłem się i podszedłem do Olki, która była tym włamaniem bardzo zdenerwowana...



Czekałam aż Dawid skończy rozmawiać z Anką. Jedyne, o czym myślałam, to kto włamał się do mojego mieszkania. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam kiedy Dawid skończył rozmowę
-Olka... - powiedział ,
-Co powiedziała Anka? - spytałam
-Powiedziała że mamy zadzwonić po Wiktora, aby pomógł nam zabezpieczać ślady, sama by tu przyjechała ale do niej też ktoś się włamał.
-To nie jest przypadek. - powiedziałam zamyślona -Jestem pewna że to sprawa tego mordercy.
- Anka jest takiego samego zdania - powiedział
-Dobra to zadzwonię po Wiktora.
I jak powiedziałam tak zrobiłam, po 10 minutach pojawił się Wiktor
-Widzę, że szykuje się ciężka robota. - powiedział gdy wszedł do salonu i przywitał się z nami
-Wątpię żeby zostawił jakiekolwiek ślady - powiedziałam
-Myślę że najlepiej jak się rozdzielimy. Ja sprawdzę moją sypialnię i łazienkę, Dawid ty zajmiesz się pokojem gościnnym i kuchnią, a ty Wiktor salonem i przedpokojem - zarządziłam
-Dobrze - powiedział Dawid i zajęliśmy się poszukiwaniem jakiś śladów.
Najpierw zrobiłam zdjęcia, w jakim stanie zastałam pokój i łazienkę. Potem zajęłam się szukaniem jakiś śladów przy okazji ogarniając ten syf. Po dwóch godzinach skończyłam i udałam się do salonu zobaczyć jak radzą sobie chłopaki. Oni też skończyli
-Znaleźliście jakieś ślady? - spytałam
-U mnie czysto - powiedział Dawid
-Tak samo u mnie - powiedział Wiktor
-A u ciebie? - spytał
-U mnie tak samo - powiedziałam i zrezygnowana usiadłam obok Wiktora  -Mamy tylko ten list i różę - powiedziałam i wzięłam do ręki małą białą, ale zakrwawiona różę. Na myśl przyszedł mi jeden wierszyk z dzieciństwa;

Róża choć piękna, kolce posiada.
To symbol miłości i cierpienia.
Jest delikatna. a zarazem ostra.
Strzeż się ukłucia róży,
Bo ono najbardziej rani.


Zadzwoniłam do Barbary i Tomka. Powiedzieli że będą tu za 15 minut. Około 20 minut później, byli już w moim mieszkaniu.
-Cześć, znalazłaś coś? -Spytał widocznie zaniepokojony Tomek.
-Nie, czekałam na was. -Odpowiedziałam.
-Okej, to zaczynamy?

-Tak, jasne. -Powiedziałam i zaczęliśmy we troje przeszukiwać moje mieszkanie. Nic nie znalazłam, Barbara też.
-Patrzcie, coś mam! -Krzyknął Tomek.

-To jakiś list. -Powiedziałam i otworzyłam kopertę. W niej był dziwny wiersz. 


"A gdy róża cię ukłuje,
Truciznę w twe serce wleje.
I nie zauważysz, kiedy
Oddasz swoje życie w jej ręce"
A niżej było napisane:

Nie znajdziesz  odpowiedzi  na  wszystkie  pytania.  Lepiej  trzymaj  się  od  tej  sprawy  z daleka


-Cholera, Anka. Dostajesz pogróżki? -Spytał Tomek.
-Tak, od dłuższego czasu. Dlatego moja córka jest u ojca. -Powiedziałam.
-Wszystko w porządku? -Spytała Barbara.
-Tak, okej. Po prostu zakręciło mi się w głowie, to nic poważnego. -Rzekłam.



-Musimy ustalić kilka faktów. - powiedziała Anna.
Po tym jak skończyliśmy zabezpieczać dowody, wszyscy spotkaliśmy się w gabinecie Anki.
-To bardzo dziwne, że włamali się do waszych mieszkań, dodatku w biały dzień.  - rzekł Tomek.
-W moim mieszkaniu, a także w domu Anki, sprawca nie pozostawił żadnych śladów. To nie jest robota amatora - stwierdziłam
-Musimy ustalić plan działania - stwierdził Wiktor.
To był bardzo nerwowy dzień, nie mogłam siedzieć na krześle, więc stanęłam obok okna i przyglądałam się ruchu na drodze. Omówiliśmy wszystko co nam przykuło uwagę. Gdy słyszałam od Anny to
-W tym liście, co znaleźliśmy u mnie, był fragment jakiegoś wiersza. Brzmi on tak; "A  gdy róża cię ukłuje, truciznę w twe serce wleje. I nie zauważysz, kiedy oddasz swoje życie w jej ręce"...
-To bardzo dziwne, co niby przez to chciał ci powiedzieć włamywacz? - zamyślił się Wiktor
-Brakuje w tym logiki i...  - Zaczęła Barbara.
-A właśnie, że jest w tym logika. -Powiedziałyśmy z Anką w tym samym czasie, a reszta spojrzała na nas z zaciekawieniem
-Niby jaka? - spytał Tomek i oparł się o biurko
-Przy każdej ofierze znajdowaliśmy fragment zdjęcia i małą czarną różę. Wygląda na to, że morderca odniósł się do tego wiersza. A jeśli spojrzelibyśmy na to z psychologicznego punktu widzenia, to kobieta jest określana właśnie tak. Niby delikatna jak płatki róży.... -mówiła Anka....
-Ale potrafi być ostra jak jej kolce...- dokończyłam.
-Dokładnie. - Powiedziała Anka. G
dy to mówiła nie zauważyłam...
-Olka możesz przestać? - powiedział Dawid
-Ale co? - spytałam zdziwiona 
-Chodzić w kółko - powiedział rozbawiony
... że od jakiegoś czasu krążę po pomieszczeniu. Przestałam więc i oparłam się o parapet.   
-Rzeczywiście jest w tym sens. - powiedziała Barbara
-W dodatku ten wiersz coś mi mówi, ale nie wiem co... - zamyśliłam się. a po chwili powiedziałam
-Anka. Ja i Wiktor jedziemy na 3 dni do Krakowa. Prawdopodobnie znajdziemy tam jakieś informacje. - powiedziałam
-Dobrze, za to ja i Tomek udamy się jeszcze raz do tego domu. Może znajdziemy tam coś nowego. - powiedziała Anka
-Ja natomiast zobaczę na te fragmenty zdjęcia i spróbuję je ułożyć -rzekła Baśka
--Okej, to ja pójdę na rozpytanie wiesz gdzie. -odpowiedział  Dawid.


Wszyscy już wyszli z gabinetu, zostałam tylko ja z Tomkiem.
-To co lecimy? - Spytałam.
-Tak, jasne. - Powiedział.
Około 25 minut później byliśmy na miejscu. Tym razem, co ciekawe, drzwi były zamknięte. Obeszliśmy dom i zauważyliśmy uchylone okno. Tomek mnie podsadził, a ja znalazłam klucz i otworzyłam mu drzwi. Tym razem chcieliśmy dokładnie przeszukać dom. Po kilkunastu minutach szukania, zauważyłam coś.
-Tomek, chodź tu! -Krzyknęłam.
-Co się stało? - Spytał.
-Popatrz na tę szafę.
-No co? Szafa.
-Ah... Nic dziwnego że ja prowadzę tę sprawę. -
Powiedziałam ze śmiechem. 
-Popatrz co jest za szafą.
-O cholera, jakieś drzwi. - Powiedział zaskoczony Tomek.
 -Faktycznie spostrzegawcza jesteś.
-Taka robota. To co, kto pierwszy wchodzi? -
Spytałam.
-Panie przodem. - Powiedział ledwo powstrzymując się od śmiechu.





















Weszłam do środka i od razu to, co przykuło moją uwagę, to niepasująca do reszty mebli szafka na dokumenty. Wyglądała na nową. nie tak jak inne rzeczy znajdujące się w pokoju. Otworzyłam ją i wyjęłam dokumenty. Większość była nie czytelna, jednak.... Jedyny dokument, jaki dało się przeczytać. to lista. Prawdopodobnie członków mafii.



-Christofer Devils? Przecież to ten nasz zabójca. - Powiedziałam.
-No tak. W ogóle co oznaczają te skreślenia?
-A może... Jeśli ktoś jest skreślony, to oznacza że nie żyje?
-Hm... Może ma to sens.

-Czyli że 4 osoby z tej mafii żyją. Cholera, to oznacza, że każdy z nich tak naprawdę może być zabójcą.
-No tak.... 

Przeszukaliśmy jeszcze cały dom, ale nic ciekawego nie znaleźliśmy.
-To co, może kawa? -Zaproponował Tomek.
-Dzisiaj wypiłam już za dużo. -Powiedziałam.
-No to herbata. - Zaśmiał się. Ostatecznie pojechaliśmy do jakiejś restauracji i zamówiliśmy sobie po kawałku szarlotki. Potem wróciliśmy do siedziby.




Gdy skończyło się spotkanie, udaliśmy się do mojego mieszkania, bym mogła spakować kilka rzeczy.
-Ola wszystko w porządku? - spytał się zaniepokojony Wiktor.
-Tak, wszystko w porządku - powiedziałam, chciałam iść dalej, ale Wiktor złapał mnie lekko za ramię obrócił w swoją stronę.
-Przecież widzę. 
-Mam już tego wszystkiego dość, całego tego zamieszania, tych brakujących elementów, przeszłości która do mnie wraca i przyszłości. - nie dałam rady dłużej ukrywać emocji które ostatnio często chowałam za wymuszonymi uśmiechami. Po raz pierwszy od dawna powiedziałam komuś co tak naprawdę czuję....

Słuchałem uważnie, co mówi. Nie mogłem uwierzyć, ile ta dziewczyna była w stanie znieść. Mimo że znamy się od niedawna, podziwiałem jej determinację i odwagę. Widziałem że te wyznanie nie jest dla niej łatwe, gdyby zamiast mnie była tu Anka albo Tomek... prawdopodobnie nie otworzyłaby się przed nimi. Chciałem ją jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałem jak... Próbowałem, ale jedyne co wydostało się z moich ust to ,,Przykro mi". Nic więcej nie mogłem wydusić....

-Przepraszam - powiedziałam, gdy doszło do mnie. jak się zachowałam.
-Nie masz...
-Dobra, chodźmy już. - przerwałam mu i w milczeniu przeszliśmy resztę drogi. Dlaczego ja mu to wszystko powiedziałam?... To do mnie zupełnie niepodobne...
Gdy spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy udaliśmy się do mieszkania Wiktora, gdzie ten miał zostawiony swój prywatny samochód którym pojechaliśmy do Krakowa...






********************************************************************************************************

No i kolejny rozdział za nami :)
Jak wam się podobał? :P
Czy macie już jakieś teorie, odnośnie fabuły? :)
Pozdrawiamy
Amelka :)
      I
Olka <3<3<3

czwartek, 17 września 2015

Rozdział 17 "Kolejna ofiara i włamania"


Dość późno wróciłam do domu. To, czego się dowiedziałam od Wiktora zupełnie wytrąciło mnie z rytmu.
-Co jest Olka? - spytał mnie Dawid, gdy mnie zobaczył.
-Nie, nic. - powiedziałam
-Na pewno?
-Jestem tylko zmęczona, pójdę spać. - powiedziałam
-Dobra, ja też się udam na spoczynek, dobranoc.
-Dobranocka.
Wzięłam szybki prysznic, zamknęłam się w swoim pokoju, odpaliłam laptopa i włożyłam do niego płytę którą dał mi Wiktor, było na niej sporo zdjęć moich i jego z jakieś wymiany między studenckiej. Tylko dlaczego ja nic z tego nie pamiętam?... i dlaczego do cholery nikt mi nie powiedział że ja na czymś taki wogóle byłam? Czemu wszystko jest takie pokomplikowane....






Gdy wróciłam do siedziby, udałam się do Barbary.
-Cześć. Co wiadomo o ofierze? -Zapytałam.
-Hej. To... Dominika Wójcik, 56 lat. Matka.... Olki. -Powiedziała.
-Cholera, nie wiedziałam. -Rzekłam zdziwiona.
-Co tam masz? -Spytała Barbara, patrząc mi na dłoń, w której trzymałam zabezpieczone cygaro.
-A no tak, w tym domu znalazłam niedopałek cygara. Świeży. Mogłabyś to sprawdzić? 
-Jasne.
-Okej, dzięki. To ja już lecę.
-Powiedziałam i wyszłam z gabinetu Barbary, a następnie z budynku. Wsiadłam do auta i pojechałam do domu.






Obudził mnie  dzwoniący telefon, popatrzyłam na zegarek. Była 9.00. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam. Odebrałam telefon
-Cześć Ola, mam nadzieję że cię nie obudziłam. - to była Strzelecka
-Nie, coś się stało? - spytałam
-Musimy porozmawiać, dasz radę wpaść do agencji za dwie godziny?
-Pewnie 
-To widzimy się o jedenastej.
Pożegnałam się i rozłączyłam po czym wstałam z łóżka, ubrałam się i udałam do salonu.
-Dawid a ty nie w pracy?
-Moim priorytetem jest pilnowanie Ciebie, dalsze zadania są odkładane na trochę dalszy plan - powiedział
-Nie nudzi cię pilnowanie mnie? - zaśmiałam się
-Oczywiście, że nie - powiedział.
Dawid pomógł mi zrobić śniadanie po czym udaliśmy się na miasto. Przez jakiś czas szliśmy w ciszy
-Co chciał od ciebie Wiktor? - spytał.
Z początku nie chciałam mu mówić, ale wiedziałam że mogę mu ufać.
-Pamiętasz jak ci opowiadałam o tym, jak spadłam ze schodów?
-Tak...  
-Mój tak jakby "opiekun" powiedział mi że to się stało gdy wracałam ze stażu...  - przerwałam
-Wiktor wczoraj powiedział mi że poznaliśmy się  na wymianie między studenckiej w Krakowie i pokazał mi zdjęcia. 
-To ciekawe. - zamyślił się Dawid
-Porozmawiaj z Wiktorem, myślę że to ci pomoże. Ja też poszukam jakiś informacji.
-Dzięki Dawid, prawdziwy z ciebie przyjaciel. - podziękowałam mu i spojrzałam n wyświetlacz telefonu
-O nie 10.30, za pół godziny mam się spotkać z Anną w agencji
-Podrzucę cię niedaleko mam zaparkowany samochód....




Około godziny 9 zadzwoniłam do Wójcik.

-Cześć Ola, mam nadzieję, że cię nie obudziłam. -Powiedziałam.
-Nie, coś się stało? -Zapytała.
-Musimy porozmawiać, dasz radę wpaść do agencji za dwie godziny?
-Pewnie 
-To widzimy się o jedenastej. -Powiedziałam i rozłączyłam się.
W tym momencie do mojego gabinetu wszedł Tomek.
-Cześć Ania. Mam wspaniałą wiadomość. Szef cie wzywa. -Powiedział z ironią.
-O... Faktycznie cudownie. -Odpowiedziałam ze śmiechem. Domyślałam się, po co mnie wzywa, więc szybko przygotowałam dokumenty i wyszłam z pokoju, do gabinetu Dulickiego.
-Witam, Strzelecka. -Powiedział.
-Dzień dobry. Wzywał mnie pan. -Rzekłam.
-Tak, wzywałem. Jak idzie śledztwo? -Spytał.
-Ma początku staliśmy w miejscu, ale teraz mamy już kilka poszlak i myślę, że już nie dużo nam zostaje, by znaleźć mordercę. -Powiedziałam i podałam mu przygotowane wcześniej dokumenty.
-Okej, przejrzę to sobie. Możesz już iść. -Powiedział.
Wróciłam do swojego pokoju, gdy usłyszałam telefon. Odebrałam.
-Słucham?
-Cześć Ania.
-Powiedział Damian.

-A... to ty. Cześć. Co chcesz? -Spytałam.
-Magda chciała z tobą pogadać. Masz chwilę? -Spytał.
-Jasne. -Odpowiedziałam. Pogadałam chwilę z córką, gdy do pokoju zapukała Aleksandra.
-Cześć, dobrze że jesteś. -Powiedziałam.
-Cześć.
-Mam do ciebie kilka pytań.
-Okej.

-Jaki miałaś kontakt z rodzicami? -Zapytałam i zauważyłam jak nerwowo przegryzła wargę.
-Dobry..... -Powiedziała. zauważyłam jednak, że kłamie.
-Mnie nie oszukasz. -Powiedziałam.
-Okej, powiem prawdę. Uciekłam z domu gdy miałam 18 lat... Obiecałam sobie, że już tam nie wrócę.
-Przykro mi. Wiedziałaś że ta ofiara, to twoja matka, prawda? -Zapytałam.
-Tak.... -Odpowiedziała.
-To czemu mi tego nie powiedziałaś?
-Nie wiem sama.....

I tak porozmawiałyśmy jeszcze chwilę, a potem Aleksandra wyszła z mojego gabinetu.






Po rozmowie z Anną udałam się do mieszkania. Dawid musiał zostać w agencji by złożyć raporty, a mi niezbyt chciało się na niego czekać. Gdy szłam obok opuszczonego sklepu, usłyszałam jakiś słaby kobiecy głos. Drzwi były zamknięte ale bardzo stare i spróchniałe, więc udało mi się wyłamać drzwi. Odbezpieczyłam pistolet i weszłam do środka, rozejrzałam się po całym sklepie ale nikogo nie widziałam. Po chwili znów usłyszałam ten głos dobiegający z szafy, podeszłam do niej ostrożnie i delikatnie otworzyłam drzwiczki. Była tam kobieta, nieźle poturbowana i ledwo przytomna. Na ręce miała napis "Następna". Widocznie morderca nie zauważył że kobieta jeszcze żyje, wyciągnęłam  ją z szafy i ułożyłam w bezpiecznej pozycji po czym zadzwoniłam po karetkę i do Anny. Karetka pojawiła się po 10 minutach w miedzy czasie kobieta przestała oddychać i musiałam zacząć ją reanimować, gdy ofiara trafiła w ręce ratowników spytałam się
-Do którego szpitala ją zabieracie?
-Do Żeromskiego na ul. Konwalickiej 34.
-Dzięki.
Karetka odjechała a po chwili przyjechała Anna.
-Co tu się stało? - spytała Anna
-Gdy szłam obok magazynu usłyszałam wolanie o pomoc, więc weszłam tu i znalazłam w szafie tą kobietę. 
-Gdzie ona teraz jest?
-Karetka zabrała ją do szpitala. Nie wiem jakim cudem udało się jej to przeżyć...



 


-Strzelecka, słucham. -Powiedziałam.
-Cześć Ania. Jestem na ulicy Leszczyńskiej, w opuszczonym magazynie. Jest tu jakaś kobieta, żyje, ale to chyba miała być kolejna ofiara mordercy... -Rzekła Aleksandra.
-Okej, jadę tam. -Powiedziałam i wybiegłam z budynku.
Około 15 minut później byłam na miejscu.
-Co tu się stało? -Spytałam.
-Gdy szłam obok magazynu, usłyszałam wołanie o pomoc więc weszłam tu i znalazłam w szafie tą kobietę.
-Gdzie ona teraz jest?
-Karetka zabrała ją do szpitala. Nie wiem jakim cudem udało się jej to przeżyć... -Powiedziała.
Rozejrzałam się po magazynie. Znalazłam kopertę, a w niej standardowo czarna róża i skrawek zdjęcia. Co ciekawe, były też tam zdjęcia.... Moje i Aleksandry. Czyli ktoś nas śledzi.
-Patrz, co znalazłam. -Powiedziałam do Aleksandry.
-No proszę, czyli ktoś nas śledził. -Rzekła.
-Tak. A wiesz co oznacza ta próba zabójstwa?
-Nie rozumiem.
-Nasz podejrzany jest niewinny. Przecież był u nas, gdy ta kobieta została prawie zabita.
-Faktycznie, czyli wypuszczamy go?
-Nie. Przecież ci groził. Ale za morderstwa nie odpowie.


Po całej akcji byłam wykończona więc gdy skończyłam zeznawać, wróciłam z Dawidem do mieszkania z nadzieją że odpocznę po tym dniu. Gdy chciałam otworzyć zamek w drzwiach do mieszkania, okazało się że są otwarte, a jestem pewna że zamknęłam je rano. Ja i Dawid odbezpieczyliśmy pistolety i po cichu weszliśmy do mieszkania, to co tam zastałam mnie przeraziło, wszystkie rzeczy były na podłodze, niektóre meble były poprzewracane i porozwalane. Przejrzeliśmy całe mieszkanie ale nikogo nie znaleźliśmy. Zastanawiam się jak to możliwe że sąsiedzi nic nie słyszeli. Na blacie w kuchni znalazłam list który otworzyłam.

"Czyli dalej w to brniesz. To nie zbyt mądra decyzja. to ostatnie ostrzeżenie, więcej nie będzie. NIE MIESZAJ SIĘ W TO JEŚLI CHCESZ ŻYĆ"
W kopercie znalazłam małą białą róże która na której była...krew . Pokazałam list i róże Dawidowi
-Dzwonimy do Anki - powiedział...





-Okej. Prowadźcie go. -Powiedziałam. Wtedy do pokoju przesłuchań wszedł podejrzany. Przesłuchanie było dość żmudne. Nie chciał nic mówić, dopóki nie postraszyłam go kilkoma paragrafami.
-Okej, powiem ci. Kazał mi to zrobić Christofer Devils. Po prostu kazał mi postraszyć dziewczynę.
-Mam nadzieję, że mówisz prawdę. To wszystko, co chcesz mi powiedzieć?
-Jeśli on dowie się, że sprzedałem go psom, zabije mnie.
-O to się nie martw, obiecuję ci że trochę posiedzisz i nie będzie miał takiej możliwości. Możecie go wyprowadzić. -Powiedziałam, a po chwili dwóch policjantów zabrało Cadra na dołek.
Chwilę później do mojego gabinetu weszła Barbara.
-Słuchaj, ten gość od cygara nazywa się Christofer Devils.
-Cholera, to o nim mówił też ten Cader. Musimy go jakoś znaleźć.
-Tylko jest jeden problem. W aktach jest napisane że on nie żyje od 28 lat.- powiedziała
-Cholera, to ciekawe.
-Masz te dokumenty o mafii?
-Kur*a.... Chyba zostawiłam w domu. Akurat wzięłam je, by w spokoju sobie przeczytać i nie zabrałam ich z powrotem.
-To miłej przejażdżki
. -Powiedziała ze śmiechem.

-Dzięki. -Odpowiedziałam i wyszłam z jej gabinetu.
Weszłam do auta i ruszyłam do domu. Ku mojemu zdziwieniu, drzwi były otwarte. Wyjęłam pistolet i sprawdziłam całe mieszkanie, ale nikogo nie było. Potem sprawdziłam, co zginęło. Okazało się, że sprawdza zrobił tylko bałagan, ale nic nie ukradł.
-Jak dobrze, że nie ma mojej córki.... -Pomyślałam i usłyszałam telefon.






***************************************************************************************************************
To by było na tyle w dzisiejszym rozdziale :)
Podobał wam się? :)
Od dzisiaj rozdziały będą pojawiały się w piątki :)
Pozdrawiamy
Amelka :)
I

Olka ♡ ♡ ♡