muzyczka

sobota, 30 stycznia 2016

Rozdział 22 ,,Kluczowa informacja"

Wiktor


Niech to szlag! Dlaczego to tak się potoczyło?... Dlaczego ona? Mam nadzieję że szybko ją znajdziemy. Jak mogliśmy dopuścić do jej porwania... Mam tylko nadzieję że to nie był ten morderca, ale coś mi mówiło że jednak ma coś on z tym wspólnego.
-Wiktor - z rozmyśleń wyrwał mnie głos kolegi po fachu
-O co chodzi? - spytałem
-Przekażesz Annie że szef ją wzywa? - spytał się mnie
-Dobra a w jakiej sprawie?
-Nie wiem, po prostu miałem przekazać żeby przyszła do jego gabinetu.
-Dobra - powiedziałem i udałem się w kierunku gabinetu Anki. Na pewno się ucieszy gdy przekaże jej te ,,radosne" wieści.

Ania


Siedziałam w gabinecie i myślałam o Olce. Cholera, jak mogliśmy do tego dopuścić. Kolejna rzecz którą zjeb*śmy. Dawid powinien być wtedy przy niej....
Moje myśli przerwał głos Wiktora.
-Cześć Anka. Szef cię wzywa. Nie wiem o co chodzi -Powiedział.
-Okej, już idę. -Odpowiedziałam.
Udałam się pod gabinet Andrzeja, po czym zapukałam do drzwi.
-Wejść. -Powiedział.
-Dzień dobry. Kazał mi pan przyjść.
-Dzień dobry. Usiądź. -Rzekł stanowczym głosem. -Chciałbym, abyś przygotowała spotkanie agentów, w którym postaramy się ustalić kilka faktów. Najlepiej zaraz.
-Dobrze. -Odpowiedziałam.
-Możesz iść. Przyślij do mnie kogoś, gdy zaczniecie spotkanie. -Powiedział.
Wyszłam z gabinetu. O spotkaniu które odbędzie się za 30 minut, powiedziałam Wiktorowi i Barbarze, ale dzisiaj w pracy nie było Tomka. Postanowiłam do niego zadzwonić.
-Cześć Ania. -Powiedział.
-Hej. W pracy się pojawić to już niełaska?  -Powiedziałam  z ironią.
-Marzę, żeby pójść do pracy, ale obecnie staram się rozszyfrować pewnie dokumenty, które mogą pomóc w znalezieniu zabójcy.
-O, to nieźle. A myślałam że leżysz w łóżeczku i odpoczywasz -Zaśmiałam się. -Za pół godziny robimy spotkanie, zdążysz?
-Raczej tak.
-Okej, to do zobaczenia.
-Pa.

25 minut później.
Wiktor i Barbara byli już u mnie. Brakowało tylko Tomka i szefa. Czekaliśmy na niego jeszcze 10 minut, po czym dostałam sms'a:
,,Przepraszam, spóźnię się 20 minut"
W takim razie postanowiłam nie czekać na Tomka. Posłałam jakiegoś agenta po szefa, po czym zaczęliśmy spotkanie.

-Witam wszystkich. Dzisiaj na spotkaniu porozmawiamy na temat tego, co udało wam się dowiedzieć na temat zabójcy oraz porwania Aleksandry Wójcik. Uważam, że głupotą była współpraca ze wcześniej wspomnianą osobą. Naraziliśmy życie jakiejś dziewczynie. -Powiedział Dulicki.
-Ola to nie ,,jakaś dziewczyna". Jej informacje bardzo pomogły nam w śledztwie. -Wtrąciłam się szefowi.
-Dobrze, przejdźmy do zabójcy. Czy wiadomo kto nim jest?
-Wiemy że zabójcą jest niejaki Christofer Devils. Tak na prawdę, wiemy tylko że jest członkiem mafii. Panowała ona w 1865 roku. Istnieje szansa, że teraz odżywa.
-To wszystko, co wiemy?
-Niestety tak. Ale bardzo możliwe, że agent Tomasz Szpilka przyjdzie za kilka minut i da nam nowe informacje.
-No dobrze, a w sprawie porwania. Wiecie kto to zrobił?
-Nie mamy pewności, ale podejrzewamy ojca Aleksandry, Nikodema Wójcika.
-Dlaczego?
-Gdy agent Wiktor wraz z Aleksandrą pojechali do Krakowa, dowiedzieli się, że rodzina Olki ma jakieś powiązania z mafią i zabójstwami. -Powiedziałam.
-Dodatkowo fragmenty zdjęć, które znaleźliśmy przy ofiarach, ułożyliśmy w całość. Widać na nim widocznie mężczyznę i jego córkę. -Rzekła Barbara.
-W domu Aleksandry znalazłam jej zdjęcie, na którym jest też ten sam mężczyzna i jakaś kobieta. Prawdopodobnie jej rodzice. -Dokończyłam.
-Dobra robota. Ale czy wiecie, gdzie może przebywać porywacz? -Spytał szef.
-Niestety jeszcze nie, ale mamy nadzieję, że dowiemy się czegoś od Dawida.
-Dobrze. Ale pojadą tam inni agenci.
-Jak to?
-Wy macie się zająć sprawą zabójcy, nie porywacza.
-Ale szefie, przecież to może być powiązane... Musimy się tym zająć,
-Czy ja mówię niewyraźnie? Sprawą porwania zajmą się inni agenci.
-Tak jest. -Powiedziałam niechętnie. Tak naprawdę nie postanowiłam jednak odpuścić.
Nagle do pokoju wbiegł zadyszany Tomek.
-Przepraszam za spóźnienie. Przyniosłem dosyć istotne informacje.
-Słuchamy.
-A więc tak. Odszyfrowałem pliki, które dostałem od Dawida. Christofer Devils, nasz zabójca, przybrał imię Nikodem Wójcik.
-O cholera... Ojciec Olki...
-Dobrze, w takim razie pojedź do Dawida. -Powiedział szef. -Później pomyślimy czy będziecie prowadzić również sprawę porwania.
-Tak jest. -Powiedziałam. Po kilku minutach wszyscy się rozeszli. Wyszłam z budynku i pojechałam do szpitala.
-Dzień dobry. Anna Strzelecka, FBI. Przyjechałam do Dawida Walaszka.
-Dzień dobry.  Dawid Walaszek jest na pierwszym piętrze, znajdzie go pani. -Rzekła recepcjonistka
-Dziękuję - Powiedziałam i udałam się na 1 piętro.

Po chwili znalazłam salę Dawida. Leżał na łóżku, wydawał się ledwo żywy...
-Cześć Dawid. -Przywitałam się.
-Anka? Co tu robisz?
-Przyszłam sprawdzić, czy wszystko z tobą w porządku.
-To cud, że żyję. -Powiedział -Dzięki że przyszłaś.
Ja tylko kiwnęłam głową i czekałam na odpowiedni moment, by powiedzieć mu że Ola została porwana. Niestety Dawid mnie wyprzedził.
-A co z Olą?
-Cholera, przykro mi, ale... -Mój głos się zaciął -Porwali ją.
-O nie... Powinienem być wtedy przy niej.
-To nie twoja wina.
-Właśnie, że moja! Miałem załatwić jedną sprawę i do niej jechać, a zasnąłem!
-Nie możesz się teraz obwiniać. Ale byłeś świadkiem porwania. Pamiętasz może ich rozmowę?
-Nie. Jedyne co pamiętam to zdanie Olki. ,,Nie jestem twoją córką... Przestałam nią być, gdy skończyłam 15 lat."
-Czyli nasze przypuszczenia się sprawdziły. Ojciec Olki to porywacz i jednocze... -Zaczęłam
mówić -Dawid? Dobrze się czujesz?
-Tak, tak. -Powiedział, a ja wciąż patrzyłam na to, jak bladnie.
-Dawid... - chciałam jeszcze coś dodać, ale zauważyłam że coraz ciężej oddycha. Po chwili do sali weszła pielęgniarka, a ja zostałam wyproszona przez lekarzy na korytarz. Boże co ja zrobiłam... Nie powinnam mu mówić o tym porwaniu....


Ola


W pokoju, a może raczej w pomieszczeniu, było bardzo ciemno i duszno. Jedyne okno zostało zabite deskami. Stara tapeta praktycznie odpadała od ścian, a betonowa podłoga była wręcz lodowata. 
 Wszystko mnie boli... Po kilku minutach udało mi się otworzyć oczy. Chciałam wstać ale coś mi w tym przeszkadzało. No tak... przywiązali mi ręce do kaloryfera.  Po głowie krąży mi jedno pytanie;  Gdzie ja do cholery jestem i czemu tu jest tak zimno?
Moje rozmyślenia przerwał mi odgłos kroków i otwieranie zamka. ..










*********************************************************************************



No i to by było na tyle :)
Ten rozdział w większości pisałam ja, Amelka, więc potrwało to trochę dłużej :P
Pozdrawiamy
Amelka :)
I Olka  ♥ ♥ ♥




poniedziałek, 11 stycznia 2016

Rozdział 21 ''Zasadzka?"

Ola


To był bardzo męczący dzień. Jak mi się chce spać. Wiktor... dlaczego ty tak na mnie działasz?... To była piękna chwila. Ech, Olka wracaj do życia. Wzięłam zimny prysznic i udałam się na spoczynek.
Około 2 w nocy obudziły mnie jakieś dziwne odgłosy dobiegające prawdopodobnie przedpokoju, jak najciszej mogłam wstałam z łózka i pierwsze co zrobiłam, to wyciszyłam telefon i wysłałam sms'a do Dawida  ,,Problemy, mam niezapowiedzianych gości", telefon włożyłam do kieszeni bluzy i wyciąnęłam  z szafki nocnej pistolet. Jak najciszej potrafiłam udałam się w kierunku salonu, było ich tam dwóch, przez jakiś czas ich obserwowałam z ukrycia, gdy poczułam niemiły zapach za mną, Obróciłam się... to były ułamki sekundy gdy koleś wytrącił mi broń z ręki i powalił na ziemię, pochylił się nade mną i powiedział
-Nie ładnie tak widać gości
-Cze..go ch..ch..cecie - wydusiłam ledwo
-Ktoś chcę z tobą mówić - powiedział i pociągnął mnie do góry, a następnie zaprowadził do salonu.
Przywaliłam mu z łokcia w brzuch by się uwolnić. Prawie się wyrwałam, ale pomógł mu drugi facet. Teraz obaj mnie trzymali bym znowu nie próbowała jakiś numerów
-Witaj w końcu się spotykamy - usłyszałam znajomy głos
-Kim jesteś? czego ode mnie chcesz? - spytałam
-Och, nie domyślasz się? - zaśmiał się - Och Ali, moja mała córeczko... Nie poznajesz własnego ojca - powiedział
-Nie jestem twoją CÓRKĄ - warknęłam - przestałam nią być gdy skończyłam 15 lat. 
Podszedł do mnie i lekko chwycił za podbródek, a po chwili z otwartej ręki uderzył mnie w twarz. Z nosa zaczęła mi lecieć krew. Chyba mi go złamał, bo okropnie mnie bolał
-Nie podnoś na mnie głosu Ali..
-NIE NAZYWAJ MNIE TAK
Tym razem uderzył mnie mocno w brzuch, gdyby mnie nie trzymali pewnie teraz kuliłabym się z bólu na ziemi. Nie mogłam okazać strachu on tego chce. On to kocha, to była jego gra i jego zasady.
-Córeczko przecież ja zawsze chciałem dla ciebie jak najlepiej 
-Nie pamiętasz już co mi zrobiłeś 11 lat temu? Ja tego dnia nigdy nie zapomnę - Tego bólu, tych słów... tego upokorzenia. Spojrzałam mu prosto w oczy za co znowu uderzył mnie w twarz
-Nigdy więcej nie patrz mi w oczy - warknął
-Panowie nauczcie ją co to znaczy szacunek do starszych - powiedział zimno.
Obaj mnie puścili a ja z bólem opadłam na ziemię. Nigdy w życiu się tak nie bałam. Może po za tym jednym dniem... moje rozmyślania przerwał ogromny ból, gdy jeden z tych, co mnie trzymali, kopnął mnie mocno w brzuch. Przez jakiś czas kopali mnie i bili po całym ciele. Byłam ledwie przytomna gdy on znów się odezwał
-Podnieście ją
Mocno mnie postawili do pionu, gdyby nie to, że mnie trzymali, pewnie bym upadła.
-Masz jeszcze coś do powiedzenia? - spytał irytująco miłym głosem. Nawet gdybym miała, to i tak nie byłam w stanie nic powiedzieć. Wszystko mnie bolało, ledwo mogłam oddychać, a co dopiero mówić.
W pewnej chwili usłyszałam strzał a jeden z oprawców który mnie trzymał padł na ziemię..


Dawid



Obudził  mnie  odgłos  przychodzącego sms'a. Przeważnie  wiadomości  wysłane  w środku  nocy  są  bardzo  ważne,  więc  go odczytałem. Cholera. Jak najszybciej  ubrałem  się, wziąłem  pistolet  i kluczyki. Muszę  się  spieszyć, nie mogę  pozwolić  by  coś  się  jej  stało.  Nie  zważałem   na to,  że  podczas  jazdy  złamałem  wiele  zasad  ruchu  drogowego. Ważne  było  to, by  dostać  się  na miejsce  jak  najszybciej.  Gdy  dojechałem  pod  blok Olki  zdziwił  mnie  ten  spokój. Cała dzielnica  była  pogrążona  w śnie. Szybko wbiegłem na piętro  na którym mieszka. Chciałem  tam  wejść  od  razu  ale  musiałem  do kogoś  zadzwonić,  wybrałem  pierwszy  numer  z brzegu
-Co jest  Dawid? - usłyszałem  zaspany  głos  Tomka
-Tomek,  ktoś  włamał  się  do mieszkania  Olki - powiedziałem cicho.
-Dawid,  zaraz  tam  będziemy  - powiedział  już  rozbudzonym  głosem  i się  rozłączył.  Nie mogłem  na nich  czekać  wiedząc  że  Ona  jest  tam  z nimi  sama.  Otworzyłem drzwi  tak,  by  nie  usłyszeli i po cichu ruszyłem  w kierunku  salonu skąd słyszałem głosy.  Pistolet  miałem  odbezpieczony i wyciągnięty  przed  siebie.
To, co tam  ujrzałem  zmroziło mi krew. Było ich  tam  trzech,  ale  nie  widziałem  Olki.  Po chwili  ją  ujrzałem, gdy  jeden  z nich  mocno  pociągnął  ją  do góry. Była  cała  poobijana, a gdzieniegdzie  można  było  zobaczyć  krew. Nie wiem  co mną  wtedy  kierowało,  ale strzeliłem  w jednego  z oprawców.


Ania



Było około 19, posortowałam swoje dokumenty i poszłam do domu. Zadzwoniłam do Magdy, obejrzałam jakiś film kryminalny (jakby mało było mi zabójstw), po czym zrobiłam sobie kolacje. Z nadzieją że w końcu się wyśpię położyłam się koło 22 i - co ciekawe - zasnęłam. Nie na długo, bo około 3 w nocy usłyszałam telefon. Wiedziałam, że stało się coś nie dobrego, bo w końcu kto normalny dzwoni o trzeciej, żeby pogadać?
Odebrałam telefon i usłyszałam głos Tomka.
-Ania? Mamy kłopoty.

Dawid


-Kogo  my  tu  mamy? - spytał  - och  no tak... Dawid
-Czego  od niej  chcesz?  - spytałem mierząc  w niego  z pistoletu
-Za długo  mi wchodziła  w paradę,  ostrzegałem ją, ale ona mnie nie  posłuchała. - zaśmiał  się  zimno.
A więc  to  on, Tomek  gdzie  jesteś?...  Spojrzałem  na Olę,  w jej oczach  dostrzegłem  strach  i ból. Nigdy  nie  widziałem,  żeby  tak  się  bała.
-Odłóż  ten pistolet  albo  dziewczyna  zginie  - Zagroził i dał jakiś sygnał swojemu  pomocnikowi, który wyciągnął nóż i przystawił jej do gardła . Wiedziałem  że nie blefują
-Dobrze , odkładam  pistolet  na stół. - powiedziałem  i powoli  przesunąłem się do stołu. Musiałem  uważać, gdyż  każdy  nieodpowiedni  ruch, a ją  zabiją. Położyłem  pistolet  na stole  i odsunąłem się  kawałek
-Zrobiłem co mi kazałeś, proszę  puść  ją - starałem  się  go jakoś  zagadać  do czasu  przyjazdu  Tomka,  cholera  mógłby  się  pospieszyć
-Myślisz  że  nie wiem  co planujesz?  - powiedział - wiem,  że  starasz  się  przedłużyć  rozmowę  do czasu  przyjazdu  twoich  koleżków - powiedział i strzelił...


Ola



- Nie... Dawid!!!! - krzyknęłam na widok  opadające  ciała  przyjaciela. Z moich  oczu  płynęły  łzy, których  nie  byłam  w stanie  zatrzymać
-Dawid, tylko nie to.... - wyszeptałam. Nie wiedziałam, co się  wokół  mnie  dzieje. Widziałam  tylko  jego, usłyszałam  tylko  ze ktoś  mówi  żeby  mnie  uśpił  a po chwili  poczułam jak ktoś  wbija mi w rękę  igłę.


Ania



-Tomek? Co się dzieje?
-Musisz koniecznie podjechać pod mieszkanie Olki. Dawid wylądował ciężko ranny w szpitalu. -Powiedział.
-Cholera, dobra. Już tam jadę.
Szybko wstałam z łóżka, ubrałam się i wyszłam z domu. W mieszkaniu Olki byłam po kilkunastu minutach. Na miejscu byli również Tomek i Wiktor.
-Co tu się stało? 
-Olka.... Oni ją porwali! -Powiedział zaniepokojony i wkurzony Wiktor.
Rozejrzeliśmy się. Meble były poprzewracane, na podłodze była krew i... ktoś leżał tam zastrzelony. Nie wiem, czy to był porywacz, czy może ktoś, kto chciał pomóc.
Zastanawiałam się, czy Olę porwał zabójca, czy może to czysty przypadek.
Tak czy siak, nie mamy żadnych dowodów, a nawet podejrzeń, kto porwał Olę.
-W którym szpitalu leży Dawid? - Spytałam
-W tym na ulicy Konwalickiej 34-Odpowiedział Tomek
-Dobra, jadę tam -Oznajmiłam
-Jechać z tobą? -Spytał się.
-Jeśli bardzo tego pragniesz. -Powiedziałam z lekkim uśmiechem i wyszliśmy z mieszkania Olki
Około 20 minut później byliśmy pod szpitalem
-Anna Strzelecka, a to Tomasz Szpilka, FBI. Jakiś czas temu do tego szpitala przyjechał Dawid Walaszek w ciężkim stanie. Możemy z nim porozmawiać?
-Niestety Dawid Walaszek jest teraz operowany. Proszę przyjechać jutro.



*********************************************************************************

No i to by było na tyle, jeżeli chodzi o dzisiejszy rozdział :)
Mamy nadzieję, że wam się spodobał :)
Pozdrawiamy
Amelka :)
I

Olka ♡ ♡ ♡
Ps. O to efekt nudy Amelki xD




sobota, 26 grudnia 2015

Świąteczna miniaturka :)

Już za dwa dni wigilia. Muszę jechać po prezent dla mojej córki. Z tego co pamiętam, ostatnio mówiła coś o jakiejś lalce. Ach... Pod tym względem nie jesteśmy podobne. Ja zawsze wolałam zabawkowe pistolety i karabiny... Około 2 godziny później byłam po zakupach. Zabawkę dla Madzi zostawiłam w aucie, a sama wyruszyłam w stronę mieszkania. Na wigilii ma pojawić się Damian - mój były mąż, Ela - moja ciocia, która bardzo pomogła mi, gdy byłam młoda, jej mąż - Michał, oraz kilku bliższych znajomych i rodzice Damiana. Mimo, że nie jesteśmy już małżeństwem prawie dwa lata, święta spędzamy razem, choćby ze względu na Magdę. Był już wieczór. Czekałam z kolacją na przylot Damiana, który miał być w Warszawie za około 20 minut. Mniej więcej po tym czasie dostałam telefon od Damiana. Prosił, abym odebrała go z lotniska. Magda bardzo chciała jechać ze mną. Ubrałyśmy się, po czym wyszłyśmy z mieszkania. Na szczęście Madzię zagadała jakaś jej koleżanka, dzięki czemu mogłam schować lalkę w ,,bezpieczne miejsce".
Kilkanaście minut później byłyśmy na miejscu. Czekał tam Damian. Przywitał się z nami i mocno przytulił Magdę. Wróciliśmy do domu, zrobiłam kolację, po czym pościeliłam Damianowi w pokoju gościnnym.






Budzik wyrwał mnie z krainy snów, czas zbierać się do pracy... Moje spojrzenie padło na datę na wyświetlaczu komórki ... 22 grudnia,  za 2 dni wigilia, którą zapewnię znowu spędzę przed tv albo laptopem. Chociaż nie,  może zadzwonię do... a nie, nie będę mu zawracać głowy przed samymi świętami. Już od kilku dni próbuje zadzwonić do Dawida,  ale nie wiem czemu,  nie jestem w stanie... zapowiadają się kolejne bardzo "interesujące święta". Dobra,  koniec tych rozmyśleń. Trzeba  zbierać się do pracy.
Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i wypiłam kawę,  po czym udałam się do redakcji. W pracy nic  ciekawego się nie dzieje. Brakuje mi trochę pracy w policji i moich przyjaciół.  Tutaj nie mam z nikim jakiś bliskich relacji. W końcu po 4 godzinach pracy udałam się na przerwę, poszłam do pokoju socjalnego by zrobić sobie kawę. Gdy włączyłam czajnik, by woda się zagotowała,  wszedł Nataniel, jedyny człowiek z którym można tutaj normalnie pogadać.
 -Hej Olka.
 -Hej - powiedziałam 
 -Jak tam plany na święta? - spytał. 
 -No cóż,  pojadę do kuzynki.  - Skłamałam. W zeszłym roku jak mu powiedziałam, że będę siedzieć przed TV, to zaprosił mnie na święta do siebie. 
 -Och,  no cóż,  cieszę się ze tym razem nie masz zamiaru spędzić świat przed telewizorem - zaśmiał się. 





Następnego dnia musiałam iść do pracy. Pracowałam akurat nad sprawą pewnego zabójcy. Miałam kilka dowodów, wskazówek - teraz wystarczyło to tylko poskładać w jedną całość. Zajęło mi to kilka godzin, ale w końcu wyznaczyłam mordercę - Był nim Bartosz Wisła, brat ofiary. Powiedziałam to szefowi, a ten zadowolony powiedział, że zaczniemy poszukiwania. Udałam się na jego miejsce zamieszkania, jednak nikogo tam nie było. Weszłam, żeby przejrzeć jego rzeczy. Okazało się jednak, że w mieszkaniu były puste meble. Udałam się więc do jego rodziny. Teoretycznie nikt nic nie wiedział, jednak udało mi się przekonać jego mamę, starszą kobietę, aby powiedziała nam, gdzie przebywa jej syn. Wyjaśniła, że wyjechał on do Gdyni. Powiadomiłam o tym szefa, aby ten wysłał ludzi właśnie tam. Powiedziałam mu, że mogę też jechać, jednak odmówił. Kazał mi wrócić wcześniej do domu, co mnie bardzo ucieszyło. Wróciłam do domu i wzięłam się do robienia jedzenia. Damian wcześniej kupił potrzebne produkty. Na stole zawitają pierogi, karp, barszcz czerwony, oraz inne przystawki - czyli w sumie standardowo. Poprosiłam Damiana o pomoc i razem zajęliśmy się gotowaniem                        







Po pracy udałam się na małe zakupy, gdyż lodówka w domu już prawie świeciła pustkami. Weszłam do pierwszego, lepszego supermarketu. Gdy kupiłam wszystko, co potrzebne, wróciłam do mieszkania i wzięłam się za gotowanie. Ugotowałam barszcz czerwony na kilka dni i ulepiłam trochę pierogów, po czym  wzięłam  się  za sprzątanie mieszkania. Nie zajęło  mi  to  dużo  czasu, raptem niecałą  godzinę. Kolo godziny 21 umyłam się, położyłam do łóżka i poszłam spać.
,,Boże, czyżby ktoś  cierpiał  na bezsenność" -Pomyślałam, gdy obudził mnie dzwonek do drzwi, Narzuciłam  na siebie  szlafrok  i ledwo  przytomna poszłam sprawdzić, kto się dobija o tak  późnej  porze. Była  to moja  sąsiadka. 
-Hej  Olka,  przepraszam  że  tak   późno, ale  mam do  Ciebie  pilna  sprawę. 
-Hej Natalia, nic się  nie  stało. Może  wejdziesz?  - zaproponowałam 
-Nie,  ja tylko na chwilę. Czy  mogłabyś  mi  poszukać  informacji na temat  tego  gościa?  - powiedziała  i podała  mi teczkę. Przejrzałam  ją i powiedziałam.
-Pewnie,  to  żaden  problem.  Na kiedy  to  potrzebujesz? - spytałam
-Najlepiej  od  razu  po  świętach - powiedziała, po czym jeszcze chwilę pogadałyśmy i udałam  się  na spoczynek. Przynajmniej  w te  święta  nie  będę  się  nudzić.








To już ten dzień. Wigilia. Naszykowałam stół na którym postawiłam potrawy. Za około pół godziny powinni być już wszyscy goscie. Ubrałam się w bardziej elegancki strój, a Madzi nałożyłam śliczną sukienkę. Damian założył koszulę z krawatem. Wszyscy byliśmy gotowi. 15 minut później do mojego mieszkania zapukała moja ciocia, której zawdzięczam naprawdę wiele. To dzięki niej jestem właśnie tutaj. Przywitaliśmy się i gadaliśmy, czekając na rodziców Damiana. Mili ludzie, chociaż chyba nie przypadłam im do gustu. Około 20 minut później przyjechali wcześniej wspomniani ludzie. Przywitali się z nami, po czym położyli prezenty pod choinką.
Kilkanascie minut później przełamalismy się opłatkiem, po czym zasiedliśmy do stołu. Około 30 minut później był czas na prezenty.Madzia dostała lalkę ode mnie, zabawkową kuchenkę od Damiana, wielkiego misia od Eli i Michała, oraz kolejną lalkę od rodziców Damiana. Potem rozpakowaliśmy resztę prezentów. Został ostatni. ,,Ania". Już miałam go otwierać, gdy zadzwonił do mnie telefon. Odebrałam.
-Strzelecka? Tu Andrzej Dulicki. Znaleźliśmy sprawcę. Musisz koniecznie przyjechać na komendę, aby go przesłuchać.
-Ale szefie, jestem właśnie w trakcie kolacji wigilijnej. Nie może zrobić tego inny agent?
-To ty prowadzisz tę sprawę, więc ty musisz go przesłuchać. Zjaw się punktualnie za 20 minut.
W tym momencie telefon rozłączył się.
-Kto to był? - Spytał Damian.
-Mój szef. Muszę jechać do pracy, przepraszam.
-Akurat dzisiaj? -Spytała Monika, matka Damiana.
-Znaleźli zabójcę, muszę go przesłuchać. -Powiedziałam w oczekiwaniu odpowiedzi, której nie dostałam.
Przebrałam się szybko w ubrania do pracy, po czym powiedziałam cicho do Madzi:
-Przepraszam.
Gdy miałam już wychodzić, zatrzymał mnie wyraźnie zawiedziony moim zachowaniem Damian.
-Wiesz, że popełniasz ten sam błąd, co twoi rodzice? -Spytał, ale nie odpowiedziałam i z wyrzutami sumienia wyszłam z mieszkania.










Jak mi się  nie  chce  wstawać. Wyciągnęłam  rękę  spod  ciepłej  kołdry,  aby  sprawdzić  która  godzina. Dobra,  jest  10, przydałoby  się  wstać, zjeść  śniadanie i wrócić  do  pracy.  Wczoraj byłam  w archiwum i w ratuszu, by  zdobyć  dokumenty  których na 100% nie znajdę  w internecie. Udałam  się  w kierunku  kuchni gdzie  zrobiłam  sobie  herbatę  i chleb  z dżemem. Gdy  jadłam, mój wzrok utkwił na kalendarzu.  No  tak,  dziś  24 grudnia... Wigilia. Zastanawiam  się  czy  nie  zadzwonić  do Dawida... Może lepiej nie... Gdy  zjadłam  śniadanie wyciągnęłam  zdobyte  dokumenty,  wzięłam  laptopa  i zaczęłam  spisywać  wszelkie  informacje, które  przydadzą  się  Natalii. Natka jest  agentką  FBI  i czasami  prosi  mnie  o pomoc,  ponieważ  wie,  że potrafię  znaleźć  rzeczy  niemożliwe  do odnalezienia. Facet  nazywa się  Bartosz Wisła. Z tego co się  dowiedziałam, to jest  podejrzany  o zabójstwo  własnego  brata, a w przeszłości  był  często  karany  za bójki i kradzieże. Miał  również  problemy  z narkotykami.  Gdy  skończyłam  pisać  była  godzina  18. Podgrzałam  sobie  barszcz, a gdy  go zjadłam,  ubrałam  buty, kurtkę  i wyszłam  na spacer do pobliskiego  parku.  Usiadłam  na ławce  w moim  ulubionym  miejscu  i zagłębiłam  się we wspomnieniach

-Mamo, dlaczego my nie  obchodzimy świąt jak inne rodziny?  - spytałam -Ponieważ  tata  ich nie  lubi,  a ja  się  z nim  zgadzam. Idź  do swojego  pokoju - powiedziała. Tak zrobiłam. Moi  rodzice  nigdy  tu  nie wchodzili  i dobrze,  bo  dzięki  temu  mogłam mieć  tam małą  choineczkę,  którą  dostałam  od koleżanki.
Pamiętam  że  tylko raz  się  o to  spytałam , miałam  wtedy  5 lat.  W ukryciu  przed  nimi,  w swoim  pokoju co roku robiłam sobie skromna wigilię, dopóki  mój  tata  się  o tym  nie dowiedział. Miałam  wtedy  14 lat,  gdy wszedł  do mojego  pokoju.  Zrobił  mi okropną  awanturę. Niewiele  z tego  dnia  pamiętam, ale to właśnie  to wydarzenie zainicjowało  we mnie  chęć  ucieczki. Pamiętam  również  jak Dawid  zaprosił  mnie  do siebie  na święta. Było to na tydzień przed wigilią, pamiętam  ze  pracowaliśmy  wtedy nad tym, by znaleźć  dilera, gdy  ten  się  mnie  spytał  czy  mam plany  na święta, powiedziałam  mu wtedy  ze  pewnie  będę  uzupełniać  papiery. Do dzisiaj  pamiętam jego słowa, że ,,nie  po to mam wolne w święta, aby pracować, ale żeby odpocząć". To właśnie  wtedy  zaprosił  mnie do siebie.  To były  moje  najlepsze  święta. 
Ale  dziś jestem tutaj, czasami  dopada  mnie myśl,  czy  dobrze  zrobiłam,  że  odeszłam  z policji.  Czy  nie lepiej  byłoby  żebym  tam  została? I pytanie, dlaczego odcięłam się od Dawida?... -Wesołych  Świąt - powiedziałam  cicho  sama do siebie  i wróciłam  do  domu.








Wróciłam do domu około 22. Wszyscy się już rozeszli, Magda i Damian zasnęli, a pod zgaszoną już choinką nadal leżał prezent przeznaczony dla mnie. Niepewnie podeszłam do niego i zaczęłam go otwierać. W środku był piękny rysunek zrobiony przez Magdę, moje zdjęcie z dzieciństwa podarowane przez Elę, oraz wspaniały naszyjnik od Damiana. Wtedy zrozumiałam, że mój były mąż miał rację. Popełniam ten sam wielki błąd, co moi rodzice. Poświęcam więcej czasu pracy, niż rodzinie. A to ona jest najważniejsza.


*********************************************************************************
Dzisiaj trochę inaczej :)
Mamy nadzieję że się spodobało :)
Z okazji świąt Bożego Narodzenia i nadchodzącego nowego roku chcemy wam życzyć miłych i radosnych świąt, spełnienia marzeń, zdrowia, szczęścia oraz tego, abyście wytrwali z nami do końca :)
Pozdrawiamy
Amelka :)
I
Olka <3<3<3

sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 20 "Podejrzany"

Obudził mnie budzik w telefonie, który nastawiłam na 7.30. Przez chwilę jeszcze wylegiwałam się w łóżku. Niezbyt mi się chce z niego wstawać, szczególnie gdy przypomniałam sobie mój wczorajszy wybuch... Po 10 minutach w końcu wstałam z łóżka i ubrałam się, po czym wysłałam sms'a do Dawida. Już miałam wyjść z pokoju, gdy usłyszałam pukanie. Otworzyłam więc drzwi za którymi stał Wiktor
-Cześć Olka. Jesteś gotowa? - spytał
-Hej, tak.
-To co, najpierw idziemy na śniadanie i stworzymy jakiś plan działania?
Zeszliśmy na parter do restauracji, gdzie zamówiłam sobie omlet z powidłami śliwkowymi a do tego herbatę z cytryną. Wiktor natomiast wziął sobie jajecznice z boczkiem i cebulą a do tego kawę.
-To od czego zaczniemy? - spytał
-Dzisiaj udamy się na ten uniwersytet w którym byłam na wymianie, a potem zobaczymy. 




Około 30 minut później byłam na komendzie. Przywitała się ze mną Barbara, która zauważyła mój zły humor.
-Hej Ania, wszystko w porządku? -Spytała Barbara.
-Tak, po prostu...
-Co jest?
-Ten psychopata zabił kolejną osobę. Tym razem 8-letnią dziewczynkę. A ja nadal nie wiem, kim on jest. - Odpowiedziałam.
-Kimkolwiek on jest, działa bardzo sprytnie. Nie obwiniaj się o śmierć tamtej dziewczynki. To nie twoja wina.
-Może i tak.... - Powiedziałam cicho, po czym pożegnałam się z Barbarą i udałam się w stronę gabinetu.

-,,Przede mną nie uciekniesz Ali".... - Cały czas myślałam o tym zdaniu. Gdy siedziałam tak zamyślona, poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
-O czym tak myślisz? -Usłyszałam głos Tomka.
-O tej dziewczynce.
-No tak, Barbara mi powiedziała. Przykro mi.
-Gdybyśmy go znaleźli wcześniej, ta dziewczynka by żyła.
-To prawda, ale nie możemy się obwiniać. Trafiła nam się wyjątkowa szuja.
-A po co przyszedłeś?
-Po pierwsze, pocieszyć cię. Po drugie, Barbara prosi żebyś do niej poszła.
-Okej, dzięki za informacje.
-Dobra, ja to lecę, Dawid coś ode mnie chce. Cześć.
-Cześć.



Od razu po śniadaniu udaliśmy się na uniwersytet, gdzie mamy się spotkać z pewnym wykładowcą, który podobno wie co się wydarzyło, gdy byłam na wymianie.
Szliśmy pustym korytarzem w kierunku gabinetu profesora Kruka. Drzwi otworzył nam na około sześćdziesięcioletni mężczyzna.
-Dzień dobry nazywam się Daniel Kruk - powiedział, gdy weszliśmy do gabinetu.
-Dzień dobry, Aleksandra Wójcik a mój to towarzysz, Wiktor Wichura - powiedział.
-Może usiądziemy? - spytał.
Usiedliśmy na kanapie, a profesor usiadł na przeciwko nas.
-No to teraz powiedzcie, dlaczego chcieliście się spotkać.
-Mamy kilka pytań, a pan jest jedyną osobą która może na nie odpowiedzieć - powiedział Wiktor
-Więc pytajcie...
-6 lat temu byłam tu na wymianie między studenckiej, ale nie wiem dlaczego nic z tego nie 
pamiętam. Chciałam się pana spytać co się wtedy wydarzyło.
Profesor Kruk wstał z fotela i podszedł do okna. Przez jakiś czas nikt nic nie mówił.
-Niewiele wiem na ten temat gdyż sprawa została objęta ścisłą tajemnicą, ale powiem to,
 co wiem. - powiedział i ponownie usiadł na swoim fotelu.
-Tego dnia gdy doszło do twojego wypadku ktoś zamordował studentkę, z tego co wiem to dotąd nie znaleziona mordercy
-Ale co mam z tym wspólnego? - spytałam zdziwiona.
-Nie wiem, może zobaczyłaś coś, czego nie powinnaś.- powiedział.
-Ale dlaczego mnie okłamano? Czemu nikt nie powiedział mi, co tak naprawdę się stało?
-Na te pytania niestety nie umiem ci odpowiedzieć, ale radzę poszukać czegoś na temat twojego ojca i swojego pochodzenia, a przede wszystkim znajdź informacje na temat tego morderstwa.
-Ale jak to możliwe że nie pojawiło się nic w gazecie ani w telewizji na temat tego 
morderstwa? -Spytał się Wiktor, który praktycznie przez większość rozmowy milczał.
-Jak już mówiłem utajniono to morderstwo.
Jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy, po czym razem z Wiktorem udałam się do samochodu.


-To co ciekawego masz? -Spytałam Barbary.
-Te fragmenty zdjęć, które znalazłaś przy ofiarach, ułożyłam je w całość. Prawie.
-,,Prawie"?
-Brakuje jednego fragmentu.
-I prawdopodobnie go mam. -Powiedziałam i podałam Barbarze fragment zdjęcia.
-Dzięki, poczekaj 15 minut, to złożę całe zdjęcie.
-Okej. Będę w moim gabinecie.

Około 10 minut później do mojego pokoju weszła Barbara.
-I co? -Spytałam.
-Zdjęcie mam, ale jest rozmazane i nieczytelne.
-W takim razie wyślę to do analizy, może trochę to ,,naprawią".
-Okej. -Powiedziała Barbara i wyszła z mojego gabinetu.







-To gdzie teraz? -Spytał się mnie Wiktor.
-Najpierw poszukajmy informacji na temat tego morderstwa, czyli udamy się na najbliższy komisariat policji, a następnie poszukam czegoś na temat mojego ojca i rodziny, choć nie wiem w czym ma nam to pomóc.
I jak powiedziałam, tak zrobiliśmy. Gdy dotarliśmy na komisariat zgłosiliśmy się do centrali.
-Dzień dobry jestem Wiktor Wichura, agent FBI. -Powiedział i podał dokument potwierdzający jego tożsamość policjantowi
-Dzień dobry sierżant sztabowy Mateusz Wisła. W czym mogę pomóc?
-Potrzebujemy informacji na temat zabójstwa studentki z przed 6 lat
Policjant sprawdził coś w komputerze i powiedział
-Sprawą tą zajmowali się wtedy aspirant Mikołaj Białach i sierżant sztabowy Monika Kownacka, proszę chwilę zaczekać -Powiedział.
Wrócił po 10 minutach i zaprowadził nas do pomieszczenia, gdzie czekali na nas już policjanci, którzy mieli nam pomóc. Usiedliśmy na krzesłach po przeciwnej stronie biurka.
-Cześć Olka - powiedziała blond włosa funkcjonariuszka.
-Hej Monia, cześć Mikołaj. - przywitałam się
-Cześć młoda, jak ja żem cię dawno nie widział.
-Oj tam, tylko 7 miesięcy - powiedziałam
-Dobra koniec tych czułości, czas przejść do sprawy. - powiedziała Monia
-Potrzebujemy wszystkich informacji na temat śmierci tej studentki. - powiedział Wiktor
Mikołaj na chwilę wyszedł z pomieszczenia, po czym wrócił z jakąś teczką i usiadł ponownie na swoim miejscu
-We krwi tej dziewczyny znaleźliśmy coś dziwnego, nigdy wcześniej się z tym nie spotkaliśmy.
-Czy to przez to zginęła? - spytałam.
-Nie, to nie przez to, morderca pociął jej nadgarstki i .... - przerwał - poderżnął gardło. 
Jak można być tak brutalnym... no jak?... Zamknęłam oczy i policzyłam do 10, by się uspokoić, po czym spytałam
-A co z mordercą? Jakieś podejrzenia, poszlaki?
Monika popatrzyła niepewnie na Mikołaja, co mi się bardzo, ale to bardzo nie spodobało.
-Ola mamy pewne podejrzenia... - zaczęła Monika
-Kto - spytałam?
-Nikodem Wójcik - powiedział Mikołaj.
-To niemożliwe... Ale jak?... -zrobiło mi
słabo. -Jak?... skąd?... - nie byłam w stanie poskładać poprawnie zdania.
-Ale co z nim? - spytał Wiktor
-Niestety, ale nie udało nam się go zatrzymać. Zapadł się jak kamień w wodę
Jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy, Mikołaj dał nam kopie dokumentów i po krótkim pożegnaniu, udaliśmy się do samochodu.
-Wiktor wracamy z powrotem, czas przyjrzeć się temu z  innej perspektywy - powiedziałam.
-Masz jakieś podejrzenia? - spytał się
-Tak - powiedziałam.
Gdy dojechaliśmy do hotelu ustaliliśmy, że wrócimy jutro samego z ran. Udałam się do pokoju, by spakować swoje rzeczy.

Gdy skończyłam się pakować, do mojego pokoju wszedł Wiktor.
-Olka może moglibyśmy się przejść? - zaproponował.
-Pewnie - zgodziłam się i udałam razem z nim do pobliskiego parku
-Powoli zaczyna mi się wszystko układać.
-Co masz na myśli? - spytał
-Te wszystkie groźby które  dostawałam, to włamanie do mojego i Anki mieszkania...
-Myślisz że?...
-Myślę, że muszę bardziej przyjrzeć się mojej przeszłości i rodzinie, jestem pewna że tam znajdę odpowiedzi na wszystkie pytania.
-A co z twoim ojcem. co o nim sądzisz?
-Jestem prawie pewna, że ma coś wspólnego z tymi morderstwami - powiedziałam.
Doszliśmy do strumyka, nad którym był wybudowany drewniany mostek, Oparłam się o poręcz.
-Wiktor, a co jeśli to prawda, jeżeli mój ojciec jest za to wszytko odpowiedzialny? - spytałam
-Ola, znamy cię i wiemy, że jesteś dobrą osobą. Nie osądzaj siebie za błędy swojego ojca jakiekolwiek by one nie były. Po za tym to na razie tylko podejrzenia
-Ale... - chciałam jeszcze coś powiedzieć, gdy on zamknął mi usta pocałunkiem, delikatnie przyciągnając mnie do siebie
Oddaliśmy się zupełnie tej chwili, później wtuliłam się w niego... Czułam się bezpieczna w jego objęciach, Wiedziałam że w razie potrzeby, mam kogoś, kto mi pomoże.
-Obiecuje ci, że zawszę będę przy tobie. - powiedział. S
taliśmy jeszcze nad tym strumykiem przez dobre pół godziny.




=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=


No i to by było na tyle, jeżeli chodzi o dzisiejszy rozdział :)
Mamy nadzieję, że wam się podobał.
Pozdrawiamy
Amelka :)
I
Olka <3<3<3




sobota, 31 października 2015

Rozdział 19 "Szmaciana lalka"

 Hejo :) Przepraszamy że rozdział tak późno ale z powodów technicznych, braku czasu i zaniku weny nie byłyśmy wstanie dać go wcześniej :(
Olka i Amelka
______________________
 Siedziałam za biurkiem do dwudziestej pierwszej, myślę że czas wracać do domu i trochę się przespać... A przynajmniej spróbować zasnąć. Po drodze do domu wstąpiłam jeszcze do jakiegoś sklepu, żeby kupić cokolwiek do jedzenia. Gdy byłam już w mieszkaniu, zrobiłam sobie kolację, wzięłam kąpiel i położyłam się spać.

Gdy dotarliśmy  do  Krakowa  było kolo godziny 20 więc pierwsze, co zrobiliśmy, to zameldowaliśmy się w hotelu gdzie mieliśmy zarezerwowane dwa pokoje.
-Dzień dobry mam tu zarezerwowane 2 pokoje jednoosobowe na 3 noce na nazwisko Wójcik,  - zgłosiłam  się  w recepcji,  Wiktor  stał  kawałek  dalej  i pilnował  naszych  walizek.
-Tak, zgadza  się. 2 pokoje i pobyt  z góry  zapłacony  -powiedziała recepcjonistka i dała  mi klucze do pokoi, po czym  powiedziała gdzie  mamy się udać. Oba pokoje były obok siebie co było nam bardzo  na rękę.
-To widzimy się  jutro o 8.00. -powiedziałam starając nie patrzyć  się  mu w oczy.
-Milej  nocy .... - powiedział, po czym weszliśmy do swoich pokoi. Pomieszczenie nie było wielkie, ale  było  za to bardzo  przytulne. Znajdowało się w nim duże  dwuosobowe łóżko, które  stało centralnie na środku pokoju. Po obu  jego  stronach  znajdowały  się  szafki  nocne a na przeciwko łóżka  stała  komoda  na której  stał  telewizor. Cały  pokój  był urządzony w ciepłych  barwach. Po prawej  stronie łóżka  znajdowały  się  drzwi  do łazienki. Wyciągnęłam  ubrania i schowałam je do górnej  półki, a wszelkie  dokumenty  i laptopa  schowałam  do dolnej  i dodatkowo  przykryłam je ubraniami... tak na wszelki  wypadek. Gdy skończyłam, udałam  się  do łazienki, gdzie  nalałam sobie gorącej  wody  do wanny.
Tak bardzo  chciałabym  żeby  to  wszystko się już skończyło. Cała  ta sprawa  zaczyna  mnie przerastać, w dodatku  Wiktor... dlaczego  ja  mu  to  wszystko powiedziałam i dlaczego  czuję,  że przy  nim jestem bezpieczna?... Dobra,  Olka uspokój  się... Wdech  i wydech... Przecież  to nic takiego, naprawdę... Starałam  się  uspokoić. Gdy  skończyłam  kąpiel  od  razu  położyłam  się  do łóżka  i zasnęłam.


Siedziałem w barze "Cierń" przy ladzie popijając drinka i czekałem na informatora. Po kilku minutach obok mnie usiadł gość na którego czekałem, gdy zamówił drinka spytałem się go
-Masz to? 
-Tak. - powiedział  i podał mi dyskretnie pendrive.
-To wszystko co udało mi  się zdobyć - powiedział.
-Dzięki.
Zapłaciłem za drinka i wyszedłem z klubu. Udałem się do domu gdzie od razu uruchomiłem laptopa i zacząłem przeglądać pliki na pendrivie,  przejrzałem wszystkie pliki  ale nie znalazłem w nich nic ciekawego. Już miałem wyłączyć laptopa gdy jeden z plików przykuł moją uwagę. Dopiero w nim znalazłem coś, co mnie zainteresowało.

Dejmon

Mafia założono przez Dylana Devilsa ur;09.03.1865 w Londynie r. 
zm; 25.09.1869 w Krakowie. Początkowo Dylan pracował dla jednej z Londyńskich mafii, dość szybko "awansował" w mafii co bardzo zaniepokoiło jego "szefostwo" więc ten gdy zauważył szansę ukradł towar z ostatniej akcji po czym uciekł do Polski w 1871 gdzie przez kilka lat siedział cicho. Dopiero w 1874 zaczął handlować narkotykami. Z początku zajmował się tym sam, dopóki nie poznał Rebeki Wisły i jej brata Arnolda (1876 r.) którzy zajmowali się morderstwami na zlecenie. Cała trojka zawarła pakt i zaczęli pracować razem, zajmowali się handlem narkotyków,kradzieżami, morderstwami itp. ...
...29.06.1879 roku ożenił się z Rebeką Wisłą która  rok później urodziła trojkę dzieci; dwóch chłopców  i dziewczynkę ...
Gdy rodzeństwo skończyło 16 lat zostało wprowadzone w życie owej grupy.... 02.12.1883. Arnold Wisła zostaje zatrzymany, a kilka miesięcy później skazany na śmierć... 1889 r. o grupie przestępczej założonej przez Dylana jest coraz głośniej, ale policja nie jest wstanie sobie z nimi poradzić. Mafia liczy sobie 32 członków ale to właśnie rodzina Devils jest tutaj kluczowym punktem... 

Jest tu mnóstwo informacji na temat tej mafii, historia jej powstania, informacje o jej żyjących i nieżyjących członkach, o ich całym działaniu...  to grupowanie było bardzo rozbudowane, cały ich system jest bardzo skomplikowany... myślę że te informacje raczej nie wiele nam pomogą ale z tego co tu widzę czwórka z nich nadal żyje... wszedłem na pliki w których każdy z Devils miał opisaną historię swojego życia. Wydrukowałem już informacje na temat Arona, Agnes i Caspiana, niestety w żadnych z tych plików nie było informacji na temat ich aktualnego miejsca pobytu  ani o tym jak się teraz nazywają. Otworzyłem ostatni plik na temat Christofera Devilsa, ale tutaj pojawiły się trudności ponieważ plik ten był nieźle zabezpieczony. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła czwarta nad ranem. Ponieważ już nic więcej nie mogłem zrobić wyłączałem laptopa i udałem się na spoczynek...


Godzina 7 rano, po zjedzeniu śniadania czytałam jakąś książkę. Chciałam się oderwać od tego wszystkiego, choćby na te 5 minut. Niestety... Wykrakałam. Miłe czytanie książki przerwał telefon.
- Anna Strzelecka, słucham. - Powiedziałam.
- Dzień dobry, aspirant Kowalczyk. Znaleziono kolejną ofiarę... 8-letnią Natalię Popiel. - Powiedział.
- Cholera... Dobra, jadę. - Powiedziałam i najszybciej jak mogłam ubrałam się.
Około 20 minut później byłam na miejscu. Była to stara, opuszczona szopa na skraju lasu. Rozejrzałam się chwilę, po czym weszłam do środka.
-Cześć Daniel -Przywitałam się ze znanym mi policjantem.
-Hej Anka, cieszę się, że tak szybko przyszłaś - powiedział i zaprowadził mnie do miejsca, gdzie znaleźli dziewczynkę. Kręciło się tam kilku kryminalnych, którzy zabezpieczali ślady. Zaczęłam się  rozglądać, ale nic nie przykuło mojej uwagi. Nagle pod jakimś starym stolikiem znalazłam szmacianą lalkę. Pewnie tej dziewczynki...  Przyjrzałam się jej bliżej i zauważyłam, że na lewym buciku cienką, niebieską niteczką był wyszyty napis "Olusia", a w kieszonce znalazłam kolejny fragment zdjęcia i karteczkę z napisem "Przede mną nie uciekniesz Ali".


 29.08.2015r.                                                    Godzina 7.30.
 W starej szopie na skraju lasu została znaleziona martwa ośmioletnia dziewczynka. Z ustaleń wynika, iż była to Natalia Popiel, podopieczna jednego z domów dziecka w BB. Tak jak w przypadku pozostałych ofiar na ciele ma nieliczne oparzenia oraz cięte rany, a na ręce napis "Następna"

                                                                                                                             




Gdy się obudziłem było koło godziny 7.30. Wziąłem szybki prysznic, ubrałem się i udałem do kuchni, gdzie wypiłem kawę i zadzwoniłem do Tomka.
-Hej - powiedziałem
-Cześć - usłyszałem zaspany głos Tomka
-Czyżbym obudził? - spytałem ironicznie 
-Nie, skądże - powiedział po czym ziewnął
-Ta jasne. Dałbyś radę wpaść do biura za 1,5 godziny? - spytałem się.
-Tak, a o co chodzi? - spytał zaciekawiony choć dalej zaspanym głosem
-Potrzebuję pomocy doświadczonego hackera - powiedziałem
-Zaciekawiłeś mnie -  powiedział już całkiem rozbudzony
-Dobra to widzimy się na miejscu - powiedziałem po czym się rozłączyłem.








_____________________________________________________


 No i to by było na tyle, jeśli chodzi o dzisiejszy rozdział :)
Mamy nadzieję, że wam się spodobał :)
Macie już jakieś przypuszczenia, kto może być zabójcą?
Pozdrawiamy
Amelka :)
I
Olka <3<3<3



*Zdarzenia opisane w rozdziale są wyłącznie fikcją.











piątek, 25 września 2015

Rozdział 18 "Ukłucie róży"

-Cześć Anka, mam do ciebie sprawę - powiedziałem.
-Hej Dawid, mógłbyś zadzwonić później? - spytała.
-To pilne. 
-Co się stało?
-Ktoś włamał się do mieszkania Olki, raczej nic nie zginęło, ale jest w całym mieszkaniu jest okropny bałagan. Po za tym znaleźliśmy kopertę, w której była jakaś kartka. Było na niej napisane "Czyli dalej w to brniesz. To nie zbyt mądra decyzja. to ostatnie ostrzeżenie, więcej nie będzie. Nie mieszaj się w to jeśli chcesz żyć" i mała biała zakrwawiona róża.
Przez jakiś czas w telefonie brzmiała cisza
-Anka jesteś tam? - Spytałem zaniepokojony
-Tak, jestem - odezwała się
-Co się stało?
-W moim domu wygląda tak samo. Zadzwoń do Wiktora żeby pomógł wam zabezpieczać ślady, a ja poproszę o pomoc Barbarę i Tomka.
-Dobrze.
Rozłączyłem się i podszedłem do Olki, która była tym włamaniem bardzo zdenerwowana...



Czekałam aż Dawid skończy rozmawiać z Anką. Jedyne, o czym myślałam, to kto włamał się do mojego mieszkania. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam kiedy Dawid skończył rozmowę
-Olka... - powiedział ,
-Co powiedziała Anka? - spytałam
-Powiedziała że mamy zadzwonić po Wiktora, aby pomógł nam zabezpieczać ślady, sama by tu przyjechała ale do niej też ktoś się włamał.
-To nie jest przypadek. - powiedziałam zamyślona -Jestem pewna że to sprawa tego mordercy.
- Anka jest takiego samego zdania - powiedział
-Dobra to zadzwonię po Wiktora.
I jak powiedziałam tak zrobiłam, po 10 minutach pojawił się Wiktor
-Widzę, że szykuje się ciężka robota. - powiedział gdy wszedł do salonu i przywitał się z nami
-Wątpię żeby zostawił jakiekolwiek ślady - powiedziałam
-Myślę że najlepiej jak się rozdzielimy. Ja sprawdzę moją sypialnię i łazienkę, Dawid ty zajmiesz się pokojem gościnnym i kuchnią, a ty Wiktor salonem i przedpokojem - zarządziłam
-Dobrze - powiedział Dawid i zajęliśmy się poszukiwaniem jakiś śladów.
Najpierw zrobiłam zdjęcia, w jakim stanie zastałam pokój i łazienkę. Potem zajęłam się szukaniem jakiś śladów przy okazji ogarniając ten syf. Po dwóch godzinach skończyłam i udałam się do salonu zobaczyć jak radzą sobie chłopaki. Oni też skończyli
-Znaleźliście jakieś ślady? - spytałam
-U mnie czysto - powiedział Dawid
-Tak samo u mnie - powiedział Wiktor
-A u ciebie? - spytał
-U mnie tak samo - powiedziałam i zrezygnowana usiadłam obok Wiktora  -Mamy tylko ten list i różę - powiedziałam i wzięłam do ręki małą białą, ale zakrwawiona różę. Na myśl przyszedł mi jeden wierszyk z dzieciństwa;

Róża choć piękna, kolce posiada.
To symbol miłości i cierpienia.
Jest delikatna. a zarazem ostra.
Strzeż się ukłucia róży,
Bo ono najbardziej rani.


Zadzwoniłam do Barbary i Tomka. Powiedzieli że będą tu za 15 minut. Około 20 minut później, byli już w moim mieszkaniu.
-Cześć, znalazłaś coś? -Spytał widocznie zaniepokojony Tomek.
-Nie, czekałam na was. -Odpowiedziałam.
-Okej, to zaczynamy?

-Tak, jasne. -Powiedziałam i zaczęliśmy we troje przeszukiwać moje mieszkanie. Nic nie znalazłam, Barbara też.
-Patrzcie, coś mam! -Krzyknął Tomek.

-To jakiś list. -Powiedziałam i otworzyłam kopertę. W niej był dziwny wiersz. 


"A gdy róża cię ukłuje,
Truciznę w twe serce wleje.
I nie zauważysz, kiedy
Oddasz swoje życie w jej ręce"
A niżej było napisane:

Nie znajdziesz  odpowiedzi  na  wszystkie  pytania.  Lepiej  trzymaj  się  od  tej  sprawy  z daleka


-Cholera, Anka. Dostajesz pogróżki? -Spytał Tomek.
-Tak, od dłuższego czasu. Dlatego moja córka jest u ojca. -Powiedziałam.
-Wszystko w porządku? -Spytała Barbara.
-Tak, okej. Po prostu zakręciło mi się w głowie, to nic poważnego. -Rzekłam.



-Musimy ustalić kilka faktów. - powiedziała Anna.
Po tym jak skończyliśmy zabezpieczać dowody, wszyscy spotkaliśmy się w gabinecie Anki.
-To bardzo dziwne, że włamali się do waszych mieszkań, dodatku w biały dzień.  - rzekł Tomek.
-W moim mieszkaniu, a także w domu Anki, sprawca nie pozostawił żadnych śladów. To nie jest robota amatora - stwierdziłam
-Musimy ustalić plan działania - stwierdził Wiktor.
To był bardzo nerwowy dzień, nie mogłam siedzieć na krześle, więc stanęłam obok okna i przyglądałam się ruchu na drodze. Omówiliśmy wszystko co nam przykuło uwagę. Gdy słyszałam od Anny to
-W tym liście, co znaleźliśmy u mnie, był fragment jakiegoś wiersza. Brzmi on tak; "A  gdy róża cię ukłuje, truciznę w twe serce wleje. I nie zauważysz, kiedy oddasz swoje życie w jej ręce"...
-To bardzo dziwne, co niby przez to chciał ci powiedzieć włamywacz? - zamyślił się Wiktor
-Brakuje w tym logiki i...  - Zaczęła Barbara.
-A właśnie, że jest w tym logika. -Powiedziałyśmy z Anką w tym samym czasie, a reszta spojrzała na nas z zaciekawieniem
-Niby jaka? - spytał Tomek i oparł się o biurko
-Przy każdej ofierze znajdowaliśmy fragment zdjęcia i małą czarną różę. Wygląda na to, że morderca odniósł się do tego wiersza. A jeśli spojrzelibyśmy na to z psychologicznego punktu widzenia, to kobieta jest określana właśnie tak. Niby delikatna jak płatki róży.... -mówiła Anka....
-Ale potrafi być ostra jak jej kolce...- dokończyłam.
-Dokładnie. - Powiedziała Anka. G
dy to mówiła nie zauważyłam...
-Olka możesz przestać? - powiedział Dawid
-Ale co? - spytałam zdziwiona 
-Chodzić w kółko - powiedział rozbawiony
... że od jakiegoś czasu krążę po pomieszczeniu. Przestałam więc i oparłam się o parapet.   
-Rzeczywiście jest w tym sens. - powiedziała Barbara
-W dodatku ten wiersz coś mi mówi, ale nie wiem co... - zamyśliłam się. a po chwili powiedziałam
-Anka. Ja i Wiktor jedziemy na 3 dni do Krakowa. Prawdopodobnie znajdziemy tam jakieś informacje. - powiedziałam
-Dobrze, za to ja i Tomek udamy się jeszcze raz do tego domu. Może znajdziemy tam coś nowego. - powiedziała Anka
-Ja natomiast zobaczę na te fragmenty zdjęcia i spróbuję je ułożyć -rzekła Baśka
--Okej, to ja pójdę na rozpytanie wiesz gdzie. -odpowiedział  Dawid.


Wszyscy już wyszli z gabinetu, zostałam tylko ja z Tomkiem.
-To co lecimy? - Spytałam.
-Tak, jasne. - Powiedział.
Około 25 minut później byliśmy na miejscu. Tym razem, co ciekawe, drzwi były zamknięte. Obeszliśmy dom i zauważyliśmy uchylone okno. Tomek mnie podsadził, a ja znalazłam klucz i otworzyłam mu drzwi. Tym razem chcieliśmy dokładnie przeszukać dom. Po kilkunastu minutach szukania, zauważyłam coś.
-Tomek, chodź tu! -Krzyknęłam.
-Co się stało? - Spytał.
-Popatrz na tę szafę.
-No co? Szafa.
-Ah... Nic dziwnego że ja prowadzę tę sprawę. -
Powiedziałam ze śmiechem. 
-Popatrz co jest za szafą.
-O cholera, jakieś drzwi. - Powiedział zaskoczony Tomek.
 -Faktycznie spostrzegawcza jesteś.
-Taka robota. To co, kto pierwszy wchodzi? -
Spytałam.
-Panie przodem. - Powiedział ledwo powstrzymując się od śmiechu.





















Weszłam do środka i od razu to, co przykuło moją uwagę, to niepasująca do reszty mebli szafka na dokumenty. Wyglądała na nową. nie tak jak inne rzeczy znajdujące się w pokoju. Otworzyłam ją i wyjęłam dokumenty. Większość była nie czytelna, jednak.... Jedyny dokument, jaki dało się przeczytać. to lista. Prawdopodobnie członków mafii.



-Christofer Devils? Przecież to ten nasz zabójca. - Powiedziałam.
-No tak. W ogóle co oznaczają te skreślenia?
-A może... Jeśli ktoś jest skreślony, to oznacza że nie żyje?
-Hm... Może ma to sens.

-Czyli że 4 osoby z tej mafii żyją. Cholera, to oznacza, że każdy z nich tak naprawdę może być zabójcą.
-No tak.... 

Przeszukaliśmy jeszcze cały dom, ale nic ciekawego nie znaleźliśmy.
-To co, może kawa? -Zaproponował Tomek.
-Dzisiaj wypiłam już za dużo. -Powiedziałam.
-No to herbata. - Zaśmiał się. Ostatecznie pojechaliśmy do jakiejś restauracji i zamówiliśmy sobie po kawałku szarlotki. Potem wróciliśmy do siedziby.




Gdy skończyło się spotkanie, udaliśmy się do mojego mieszkania, bym mogła spakować kilka rzeczy.
-Ola wszystko w porządku? - spytał się zaniepokojony Wiktor.
-Tak, wszystko w porządku - powiedziałam, chciałam iść dalej, ale Wiktor złapał mnie lekko za ramię obrócił w swoją stronę.
-Przecież widzę. 
-Mam już tego wszystkiego dość, całego tego zamieszania, tych brakujących elementów, przeszłości która do mnie wraca i przyszłości. - nie dałam rady dłużej ukrywać emocji które ostatnio często chowałam za wymuszonymi uśmiechami. Po raz pierwszy od dawna powiedziałam komuś co tak naprawdę czuję....

Słuchałem uważnie, co mówi. Nie mogłem uwierzyć, ile ta dziewczyna była w stanie znieść. Mimo że znamy się od niedawna, podziwiałem jej determinację i odwagę. Widziałem że te wyznanie nie jest dla niej łatwe, gdyby zamiast mnie była tu Anka albo Tomek... prawdopodobnie nie otworzyłaby się przed nimi. Chciałem ją jakoś pocieszyć, ale nie wiedziałem jak... Próbowałem, ale jedyne co wydostało się z moich ust to ,,Przykro mi". Nic więcej nie mogłem wydusić....

-Przepraszam - powiedziałam, gdy doszło do mnie. jak się zachowałam.
-Nie masz...
-Dobra, chodźmy już. - przerwałam mu i w milczeniu przeszliśmy resztę drogi. Dlaczego ja mu to wszystko powiedziałam?... To do mnie zupełnie niepodobne...
Gdy spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy udaliśmy się do mieszkania Wiktora, gdzie ten miał zostawiony swój prywatny samochód którym pojechaliśmy do Krakowa...






********************************************************************************************************

No i kolejny rozdział za nami :)
Jak wam się podobał? :P
Czy macie już jakieś teorie, odnośnie fabuły? :)
Pozdrawiamy
Amelka :)
      I
Olka <3<3<3