muzyczka

sobota, 26 grudnia 2015

Świąteczna miniaturka :)

Już za dwa dni wigilia. Muszę jechać po prezent dla mojej córki. Z tego co pamiętam, ostatnio mówiła coś o jakiejś lalce. Ach... Pod tym względem nie jesteśmy podobne. Ja zawsze wolałam zabawkowe pistolety i karabiny... Około 2 godziny później byłam po zakupach. Zabawkę dla Madzi zostawiłam w aucie, a sama wyruszyłam w stronę mieszkania. Na wigilii ma pojawić się Damian - mój były mąż, Ela - moja ciocia, która bardzo pomogła mi, gdy byłam młoda, jej mąż - Michał, oraz kilku bliższych znajomych i rodzice Damiana. Mimo, że nie jesteśmy już małżeństwem prawie dwa lata, święta spędzamy razem, choćby ze względu na Magdę. Był już wieczór. Czekałam z kolacją na przylot Damiana, który miał być w Warszawie za około 20 minut. Mniej więcej po tym czasie dostałam telefon od Damiana. Prosił, abym odebrała go z lotniska. Magda bardzo chciała jechać ze mną. Ubrałyśmy się, po czym wyszłyśmy z mieszkania. Na szczęście Madzię zagadała jakaś jej koleżanka, dzięki czemu mogłam schować lalkę w ,,bezpieczne miejsce".
Kilkanaście minut później byłyśmy na miejscu. Czekał tam Damian. Przywitał się z nami i mocno przytulił Magdę. Wróciliśmy do domu, zrobiłam kolację, po czym pościeliłam Damianowi w pokoju gościnnym.






Budzik wyrwał mnie z krainy snów, czas zbierać się do pracy... Moje spojrzenie padło na datę na wyświetlaczu komórki ... 22 grudnia,  za 2 dni wigilia, którą zapewnię znowu spędzę przed tv albo laptopem. Chociaż nie,  może zadzwonię do... a nie, nie będę mu zawracać głowy przed samymi świętami. Już od kilku dni próbuje zadzwonić do Dawida,  ale nie wiem czemu,  nie jestem w stanie... zapowiadają się kolejne bardzo "interesujące święta". Dobra,  koniec tych rozmyśleń. Trzeba  zbierać się do pracy.
Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się i wypiłam kawę,  po czym udałam się do redakcji. W pracy nic  ciekawego się nie dzieje. Brakuje mi trochę pracy w policji i moich przyjaciół.  Tutaj nie mam z nikim jakiś bliskich relacji. W końcu po 4 godzinach pracy udałam się na przerwę, poszłam do pokoju socjalnego by zrobić sobie kawę. Gdy włączyłam czajnik, by woda się zagotowała,  wszedł Nataniel, jedyny człowiek z którym można tutaj normalnie pogadać.
 -Hej Olka.
 -Hej - powiedziałam 
 -Jak tam plany na święta? - spytał. 
 -No cóż,  pojadę do kuzynki.  - Skłamałam. W zeszłym roku jak mu powiedziałam, że będę siedzieć przed TV, to zaprosił mnie na święta do siebie. 
 -Och,  no cóż,  cieszę się ze tym razem nie masz zamiaru spędzić świat przed telewizorem - zaśmiał się. 





Następnego dnia musiałam iść do pracy. Pracowałam akurat nad sprawą pewnego zabójcy. Miałam kilka dowodów, wskazówek - teraz wystarczyło to tylko poskładać w jedną całość. Zajęło mi to kilka godzin, ale w końcu wyznaczyłam mordercę - Był nim Bartosz Wisła, brat ofiary. Powiedziałam to szefowi, a ten zadowolony powiedział, że zaczniemy poszukiwania. Udałam się na jego miejsce zamieszkania, jednak nikogo tam nie było. Weszłam, żeby przejrzeć jego rzeczy. Okazało się jednak, że w mieszkaniu były puste meble. Udałam się więc do jego rodziny. Teoretycznie nikt nic nie wiedział, jednak udało mi się przekonać jego mamę, starszą kobietę, aby powiedziała nam, gdzie przebywa jej syn. Wyjaśniła, że wyjechał on do Gdyni. Powiadomiłam o tym szefa, aby ten wysłał ludzi właśnie tam. Powiedziałam mu, że mogę też jechać, jednak odmówił. Kazał mi wrócić wcześniej do domu, co mnie bardzo ucieszyło. Wróciłam do domu i wzięłam się do robienia jedzenia. Damian wcześniej kupił potrzebne produkty. Na stole zawitają pierogi, karp, barszcz czerwony, oraz inne przystawki - czyli w sumie standardowo. Poprosiłam Damiana o pomoc i razem zajęliśmy się gotowaniem                        







Po pracy udałam się na małe zakupy, gdyż lodówka w domu już prawie świeciła pustkami. Weszłam do pierwszego, lepszego supermarketu. Gdy kupiłam wszystko, co potrzebne, wróciłam do mieszkania i wzięłam się za gotowanie. Ugotowałam barszcz czerwony na kilka dni i ulepiłam trochę pierogów, po czym  wzięłam  się  za sprzątanie mieszkania. Nie zajęło  mi  to  dużo  czasu, raptem niecałą  godzinę. Kolo godziny 21 umyłam się, położyłam do łóżka i poszłam spać.
,,Boże, czyżby ktoś  cierpiał  na bezsenność" -Pomyślałam, gdy obudził mnie dzwonek do drzwi, Narzuciłam  na siebie  szlafrok  i ledwo  przytomna poszłam sprawdzić, kto się dobija o tak  późnej  porze. Była  to moja  sąsiadka. 
-Hej  Olka,  przepraszam  że  tak   późno, ale  mam do  Ciebie  pilna  sprawę. 
-Hej Natalia, nic się  nie  stało. Może  wejdziesz?  - zaproponowałam 
-Nie,  ja tylko na chwilę. Czy  mogłabyś  mi  poszukać  informacji na temat  tego  gościa?  - powiedziała  i podała  mi teczkę. Przejrzałam  ją i powiedziałam.
-Pewnie,  to  żaden  problem.  Na kiedy  to  potrzebujesz? - spytałam
-Najlepiej  od  razu  po  świętach - powiedziała, po czym jeszcze chwilę pogadałyśmy i udałam  się  na spoczynek. Przynajmniej  w te  święta  nie  będę  się  nudzić.








To już ten dzień. Wigilia. Naszykowałam stół na którym postawiłam potrawy. Za około pół godziny powinni być już wszyscy goscie. Ubrałam się w bardziej elegancki strój, a Madzi nałożyłam śliczną sukienkę. Damian założył koszulę z krawatem. Wszyscy byliśmy gotowi. 15 minut później do mojego mieszkania zapukała moja ciocia, której zawdzięczam naprawdę wiele. To dzięki niej jestem właśnie tutaj. Przywitaliśmy się i gadaliśmy, czekając na rodziców Damiana. Mili ludzie, chociaż chyba nie przypadłam im do gustu. Około 20 minut później przyjechali wcześniej wspomniani ludzie. Przywitali się z nami, po czym położyli prezenty pod choinką.
Kilkanascie minut później przełamalismy się opłatkiem, po czym zasiedliśmy do stołu. Około 30 minut później był czas na prezenty.Madzia dostała lalkę ode mnie, zabawkową kuchenkę od Damiana, wielkiego misia od Eli i Michała, oraz kolejną lalkę od rodziców Damiana. Potem rozpakowaliśmy resztę prezentów. Został ostatni. ,,Ania". Już miałam go otwierać, gdy zadzwonił do mnie telefon. Odebrałam.
-Strzelecka? Tu Andrzej Dulicki. Znaleźliśmy sprawcę. Musisz koniecznie przyjechać na komendę, aby go przesłuchać.
-Ale szefie, jestem właśnie w trakcie kolacji wigilijnej. Nie może zrobić tego inny agent?
-To ty prowadzisz tę sprawę, więc ty musisz go przesłuchać. Zjaw się punktualnie za 20 minut.
W tym momencie telefon rozłączył się.
-Kto to był? - Spytał Damian.
-Mój szef. Muszę jechać do pracy, przepraszam.
-Akurat dzisiaj? -Spytała Monika, matka Damiana.
-Znaleźli zabójcę, muszę go przesłuchać. -Powiedziałam w oczekiwaniu odpowiedzi, której nie dostałam.
Przebrałam się szybko w ubrania do pracy, po czym powiedziałam cicho do Madzi:
-Przepraszam.
Gdy miałam już wychodzić, zatrzymał mnie wyraźnie zawiedziony moim zachowaniem Damian.
-Wiesz, że popełniasz ten sam błąd, co twoi rodzice? -Spytał, ale nie odpowiedziałam i z wyrzutami sumienia wyszłam z mieszkania.










Jak mi się  nie  chce  wstawać. Wyciągnęłam  rękę  spod  ciepłej  kołdry,  aby  sprawdzić  która  godzina. Dobra,  jest  10, przydałoby  się  wstać, zjeść  śniadanie i wrócić  do  pracy.  Wczoraj byłam  w archiwum i w ratuszu, by  zdobyć  dokumenty  których na 100% nie znajdę  w internecie. Udałam  się  w kierunku  kuchni gdzie  zrobiłam  sobie  herbatę  i chleb  z dżemem. Gdy  jadłam, mój wzrok utkwił na kalendarzu.  No  tak,  dziś  24 grudnia... Wigilia. Zastanawiam  się  czy  nie  zadzwonić  do Dawida... Może lepiej nie... Gdy  zjadłam  śniadanie wyciągnęłam  zdobyte  dokumenty,  wzięłam  laptopa  i zaczęłam  spisywać  wszelkie  informacje, które  przydadzą  się  Natalii. Natka jest  agentką  FBI  i czasami  prosi  mnie  o pomoc,  ponieważ  wie,  że potrafię  znaleźć  rzeczy  niemożliwe  do odnalezienia. Facet  nazywa się  Bartosz Wisła. Z tego co się  dowiedziałam, to jest  podejrzany  o zabójstwo  własnego  brata, a w przeszłości  był  często  karany  za bójki i kradzieże. Miał  również  problemy  z narkotykami.  Gdy  skończyłam  pisać  była  godzina  18. Podgrzałam  sobie  barszcz, a gdy  go zjadłam,  ubrałam  buty, kurtkę  i wyszłam  na spacer do pobliskiego  parku.  Usiadłam  na ławce  w moim  ulubionym  miejscu  i zagłębiłam  się we wspomnieniach

-Mamo, dlaczego my nie  obchodzimy świąt jak inne rodziny?  - spytałam -Ponieważ  tata  ich nie  lubi,  a ja  się  z nim  zgadzam. Idź  do swojego  pokoju - powiedziała. Tak zrobiłam. Moi  rodzice  nigdy  tu  nie wchodzili  i dobrze,  bo  dzięki  temu  mogłam mieć  tam małą  choineczkę,  którą  dostałam  od koleżanki.
Pamiętam  że  tylko raz  się  o to  spytałam , miałam  wtedy  5 lat.  W ukryciu  przed  nimi,  w swoim  pokoju co roku robiłam sobie skromna wigilię, dopóki  mój  tata  się  o tym  nie dowiedział. Miałam  wtedy  14 lat,  gdy wszedł  do mojego  pokoju.  Zrobił  mi okropną  awanturę. Niewiele  z tego  dnia  pamiętam, ale to właśnie  to wydarzenie zainicjowało  we mnie  chęć  ucieczki. Pamiętam  również  jak Dawid  zaprosił  mnie  do siebie  na święta. Było to na tydzień przed wigilią, pamiętam  ze  pracowaliśmy  wtedy nad tym, by znaleźć  dilera, gdy  ten  się  mnie  spytał  czy  mam plany  na święta, powiedziałam  mu wtedy  ze  pewnie  będę  uzupełniać  papiery. Do dzisiaj  pamiętam jego słowa, że ,,nie  po to mam wolne w święta, aby pracować, ale żeby odpocząć". To właśnie  wtedy  zaprosił  mnie do siebie.  To były  moje  najlepsze  święta. 
Ale  dziś jestem tutaj, czasami  dopada  mnie myśl,  czy  dobrze  zrobiłam,  że  odeszłam  z policji.  Czy  nie lepiej  byłoby  żebym  tam  została? I pytanie, dlaczego odcięłam się od Dawida?... -Wesołych  Świąt - powiedziałam  cicho  sama do siebie  i wróciłam  do  domu.








Wróciłam do domu około 22. Wszyscy się już rozeszli, Magda i Damian zasnęli, a pod zgaszoną już choinką nadal leżał prezent przeznaczony dla mnie. Niepewnie podeszłam do niego i zaczęłam go otwierać. W środku był piękny rysunek zrobiony przez Magdę, moje zdjęcie z dzieciństwa podarowane przez Elę, oraz wspaniały naszyjnik od Damiana. Wtedy zrozumiałam, że mój były mąż miał rację. Popełniam ten sam wielki błąd, co moi rodzice. Poświęcam więcej czasu pracy, niż rodzinie. A to ona jest najważniejsza.


*********************************************************************************
Dzisiaj trochę inaczej :)
Mamy nadzieję że się spodobało :)
Z okazji świąt Bożego Narodzenia i nadchodzącego nowego roku chcemy wam życzyć miłych i radosnych świąt, spełnienia marzeń, zdrowia, szczęścia oraz tego, abyście wytrwali z nami do końca :)
Pozdrawiamy
Amelka :)
I
Olka <3<3<3

sobota, 19 grudnia 2015

Rozdział 20 "Podejrzany"

Obudził mnie budzik w telefonie, który nastawiłam na 7.30. Przez chwilę jeszcze wylegiwałam się w łóżku. Niezbyt mi się chce z niego wstawać, szczególnie gdy przypomniałam sobie mój wczorajszy wybuch... Po 10 minutach w końcu wstałam z łóżka i ubrałam się, po czym wysłałam sms'a do Dawida. Już miałam wyjść z pokoju, gdy usłyszałam pukanie. Otworzyłam więc drzwi za którymi stał Wiktor
-Cześć Olka. Jesteś gotowa? - spytał
-Hej, tak.
-To co, najpierw idziemy na śniadanie i stworzymy jakiś plan działania?
Zeszliśmy na parter do restauracji, gdzie zamówiłam sobie omlet z powidłami śliwkowymi a do tego herbatę z cytryną. Wiktor natomiast wziął sobie jajecznice z boczkiem i cebulą a do tego kawę.
-To od czego zaczniemy? - spytał
-Dzisiaj udamy się na ten uniwersytet w którym byłam na wymianie, a potem zobaczymy. 




Około 30 minut później byłam na komendzie. Przywitała się ze mną Barbara, która zauważyła mój zły humor.
-Hej Ania, wszystko w porządku? -Spytała Barbara.
-Tak, po prostu...
-Co jest?
-Ten psychopata zabił kolejną osobę. Tym razem 8-letnią dziewczynkę. A ja nadal nie wiem, kim on jest. - Odpowiedziałam.
-Kimkolwiek on jest, działa bardzo sprytnie. Nie obwiniaj się o śmierć tamtej dziewczynki. To nie twoja wina.
-Może i tak.... - Powiedziałam cicho, po czym pożegnałam się z Barbarą i udałam się w stronę gabinetu.

-,,Przede mną nie uciekniesz Ali".... - Cały czas myślałam o tym zdaniu. Gdy siedziałam tak zamyślona, poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
-O czym tak myślisz? -Usłyszałam głos Tomka.
-O tej dziewczynce.
-No tak, Barbara mi powiedziała. Przykro mi.
-Gdybyśmy go znaleźli wcześniej, ta dziewczynka by żyła.
-To prawda, ale nie możemy się obwiniać. Trafiła nam się wyjątkowa szuja.
-A po co przyszedłeś?
-Po pierwsze, pocieszyć cię. Po drugie, Barbara prosi żebyś do niej poszła.
-Okej, dzięki za informacje.
-Dobra, ja to lecę, Dawid coś ode mnie chce. Cześć.
-Cześć.



Od razu po śniadaniu udaliśmy się na uniwersytet, gdzie mamy się spotkać z pewnym wykładowcą, który podobno wie co się wydarzyło, gdy byłam na wymianie.
Szliśmy pustym korytarzem w kierunku gabinetu profesora Kruka. Drzwi otworzył nam na około sześćdziesięcioletni mężczyzna.
-Dzień dobry nazywam się Daniel Kruk - powiedział, gdy weszliśmy do gabinetu.
-Dzień dobry, Aleksandra Wójcik a mój to towarzysz, Wiktor Wichura - powiedział.
-Może usiądziemy? - spytał.
Usiedliśmy na kanapie, a profesor usiadł na przeciwko nas.
-No to teraz powiedzcie, dlaczego chcieliście się spotkać.
-Mamy kilka pytań, a pan jest jedyną osobą która może na nie odpowiedzieć - powiedział Wiktor
-Więc pytajcie...
-6 lat temu byłam tu na wymianie między studenckiej, ale nie wiem dlaczego nic z tego nie 
pamiętam. Chciałam się pana spytać co się wtedy wydarzyło.
Profesor Kruk wstał z fotela i podszedł do okna. Przez jakiś czas nikt nic nie mówił.
-Niewiele wiem na ten temat gdyż sprawa została objęta ścisłą tajemnicą, ale powiem to,
 co wiem. - powiedział i ponownie usiadł na swoim fotelu.
-Tego dnia gdy doszło do twojego wypadku ktoś zamordował studentkę, z tego co wiem to dotąd nie znaleziona mordercy
-Ale co mam z tym wspólnego? - spytałam zdziwiona.
-Nie wiem, może zobaczyłaś coś, czego nie powinnaś.- powiedział.
-Ale dlaczego mnie okłamano? Czemu nikt nie powiedział mi, co tak naprawdę się stało?
-Na te pytania niestety nie umiem ci odpowiedzieć, ale radzę poszukać czegoś na temat twojego ojca i swojego pochodzenia, a przede wszystkim znajdź informacje na temat tego morderstwa.
-Ale jak to możliwe że nie pojawiło się nic w gazecie ani w telewizji na temat tego 
morderstwa? -Spytał się Wiktor, który praktycznie przez większość rozmowy milczał.
-Jak już mówiłem utajniono to morderstwo.
Jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy, po czym razem z Wiktorem udałam się do samochodu.


-To co ciekawego masz? -Spytałam Barbary.
-Te fragmenty zdjęć, które znalazłaś przy ofiarach, ułożyłam je w całość. Prawie.
-,,Prawie"?
-Brakuje jednego fragmentu.
-I prawdopodobnie go mam. -Powiedziałam i podałam Barbarze fragment zdjęcia.
-Dzięki, poczekaj 15 minut, to złożę całe zdjęcie.
-Okej. Będę w moim gabinecie.

Około 10 minut później do mojego pokoju weszła Barbara.
-I co? -Spytałam.
-Zdjęcie mam, ale jest rozmazane i nieczytelne.
-W takim razie wyślę to do analizy, może trochę to ,,naprawią".
-Okej. -Powiedziała Barbara i wyszła z mojego gabinetu.







-To gdzie teraz? -Spytał się mnie Wiktor.
-Najpierw poszukajmy informacji na temat tego morderstwa, czyli udamy się na najbliższy komisariat policji, a następnie poszukam czegoś na temat mojego ojca i rodziny, choć nie wiem w czym ma nam to pomóc.
I jak powiedziałam, tak zrobiliśmy. Gdy dotarliśmy na komisariat zgłosiliśmy się do centrali.
-Dzień dobry jestem Wiktor Wichura, agent FBI. -Powiedział i podał dokument potwierdzający jego tożsamość policjantowi
-Dzień dobry sierżant sztabowy Mateusz Wisła. W czym mogę pomóc?
-Potrzebujemy informacji na temat zabójstwa studentki z przed 6 lat
Policjant sprawdził coś w komputerze i powiedział
-Sprawą tą zajmowali się wtedy aspirant Mikołaj Białach i sierżant sztabowy Monika Kownacka, proszę chwilę zaczekać -Powiedział.
Wrócił po 10 minutach i zaprowadził nas do pomieszczenia, gdzie czekali na nas już policjanci, którzy mieli nam pomóc. Usiedliśmy na krzesłach po przeciwnej stronie biurka.
-Cześć Olka - powiedziała blond włosa funkcjonariuszka.
-Hej Monia, cześć Mikołaj. - przywitałam się
-Cześć młoda, jak ja żem cię dawno nie widział.
-Oj tam, tylko 7 miesięcy - powiedziałam
-Dobra koniec tych czułości, czas przejść do sprawy. - powiedziała Monia
-Potrzebujemy wszystkich informacji na temat śmierci tej studentki. - powiedział Wiktor
Mikołaj na chwilę wyszedł z pomieszczenia, po czym wrócił z jakąś teczką i usiadł ponownie na swoim miejscu
-We krwi tej dziewczyny znaleźliśmy coś dziwnego, nigdy wcześniej się z tym nie spotkaliśmy.
-Czy to przez to zginęła? - spytałam.
-Nie, to nie przez to, morderca pociął jej nadgarstki i .... - przerwał - poderżnął gardło. 
Jak można być tak brutalnym... no jak?... Zamknęłam oczy i policzyłam do 10, by się uspokoić, po czym spytałam
-A co z mordercą? Jakieś podejrzenia, poszlaki?
Monika popatrzyła niepewnie na Mikołaja, co mi się bardzo, ale to bardzo nie spodobało.
-Ola mamy pewne podejrzenia... - zaczęła Monika
-Kto - spytałam?
-Nikodem Wójcik - powiedział Mikołaj.
-To niemożliwe... Ale jak?... -zrobiło mi
słabo. -Jak?... skąd?... - nie byłam w stanie poskładać poprawnie zdania.
-Ale co z nim? - spytał Wiktor
-Niestety, ale nie udało nam się go zatrzymać. Zapadł się jak kamień w wodę
Jeszcze przez chwilę rozmawialiśmy, Mikołaj dał nam kopie dokumentów i po krótkim pożegnaniu, udaliśmy się do samochodu.
-Wiktor wracamy z powrotem, czas przyjrzeć się temu z  innej perspektywy - powiedziałam.
-Masz jakieś podejrzenia? - spytał się
-Tak - powiedziałam.
Gdy dojechaliśmy do hotelu ustaliliśmy, że wrócimy jutro samego z ran. Udałam się do pokoju, by spakować swoje rzeczy.

Gdy skończyłam się pakować, do mojego pokoju wszedł Wiktor.
-Olka może moglibyśmy się przejść? - zaproponował.
-Pewnie - zgodziłam się i udałam razem z nim do pobliskiego parku
-Powoli zaczyna mi się wszystko układać.
-Co masz na myśli? - spytał
-Te wszystkie groźby które  dostawałam, to włamanie do mojego i Anki mieszkania...
-Myślisz że?...
-Myślę, że muszę bardziej przyjrzeć się mojej przeszłości i rodzinie, jestem pewna że tam znajdę odpowiedzi na wszystkie pytania.
-A co z twoim ojcem. co o nim sądzisz?
-Jestem prawie pewna, że ma coś wspólnego z tymi morderstwami - powiedziałam.
Doszliśmy do strumyka, nad którym był wybudowany drewniany mostek, Oparłam się o poręcz.
-Wiktor, a co jeśli to prawda, jeżeli mój ojciec jest za to wszytko odpowiedzialny? - spytałam
-Ola, znamy cię i wiemy, że jesteś dobrą osobą. Nie osądzaj siebie za błędy swojego ojca jakiekolwiek by one nie były. Po za tym to na razie tylko podejrzenia
-Ale... - chciałam jeszcze coś powiedzieć, gdy on zamknął mi usta pocałunkiem, delikatnie przyciągnając mnie do siebie
Oddaliśmy się zupełnie tej chwili, później wtuliłam się w niego... Czułam się bezpieczna w jego objęciach, Wiedziałam że w razie potrzeby, mam kogoś, kto mi pomoże.
-Obiecuje ci, że zawszę będę przy tobie. - powiedział. S
taliśmy jeszcze nad tym strumykiem przez dobre pół godziny.




=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=_=


No i to by było na tyle, jeżeli chodzi o dzisiejszy rozdział :)
Mamy nadzieję, że wam się podobał.
Pozdrawiamy
Amelka :)
I
Olka <3<3<3